piątek, 16 listopada 2012

Pumpkin Pie

Czasami człowiek łamie zasady, nawet swoje własne prawda?  Ja na przykład, nie obchodzę Haloween. Nie mieszkam w Stanach, a i samo święto jakoś mnie nie zachwyca. Osobiście wolę nasze lekko zamyślone, nostalgiczne Zaduszki poświęcone bardziej wspomnieniom o Kiedyś Kochanych Nieobecnych niż duchy w białych prześcieradłach. I to pozwala mi spokojnie cieszyć się 11 listopada :) Czarownicom natomiast poświęcam Andrzejki (to już niedługo, pamiętacie, żeby przygotować wielki klucz i duuuużo wosku?)

Ale, mimo to, w listopadzie rozkoszuję się dyniami. Zwykle w słodyczach, bo na słono smakują mi średnio. 




Zasadniczo nie używam też amerykanizmów. Zasadniczo, bo jak odmówić sobie nazwy "Pumpkin Pie"? Zabawnie brzmi i tak śmiesznie podskakuje na języku. Spróbujcie to sobie powiedzieć "Pamp-kin-Paj". Fajnie, prawda? :)

Pumpkin Paj, to po prostu ciasto dyniowe. Piekłam już kiedyś takie ciemne, puchate z przyprawami, trochę piernikowe. To jest inne, chyba bardziej typowe. Kruche ciasto, a w środku zapieczony, dyniowy krem. W cudnym, rozświetlającym szary listopad, kolorze Słońca. Po polsku byłaby to, po prosty, Tarta Dyniowa. Ale, jak już pisałam, Człowiek (Wiedźma też Człowiek) czasami łamie zasady :)


P u m p k i n    P i e

Składniki na ciasto:

  • 20 dag mąki pszennej,
  • 5 dag mąki ziemniaczanej,
  • 15 dag zimnego masła,
  • szczypta soli,
  • 2 łyżki cukru pudru,
  • 1 jajko
  • 1-2 łyżki kwaśnej śmietany (w razie potrzeby)



Składniki na dyniowy filling (znów amerykanizm, a co!) :) :

  • 2 szklanki puree z dyni, *
  • 1 szklanka śmietany 12%,
  • 1 jajko,
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej,
  • 1/2 szklanki cukru,


Wykonanie:

 Na stół wysypałam mąki i zmieszałam z cukrem oraz solą. Wbiłam jajko i wyrobiłam z posiekanym masłem. Gotowym ciastem wylepiłam formę do tart i schowałam  na godzinę do lodówki.

Składniki na nadzienie po prostu zmieszałam, zwykłą drewnianą łyżką, bez użycia miksera.

Ciasto podziurawiłam widelcem i wstawiłam na kwadrans do nagrzanego do 200 stopni piekarnika (kruche to jedno z nielicznych, których nie wstawiam do zimnego piecyka, bo nie musi rosnąć).

Na podpieczone ciasto wylałam nadzienie i piekłam jeszcze godzinę w 150 stopniach.

S m a c z n e g o !

* Puree z dyni w Stanach podobno występuje w puszkach. W Polsce nigdy nie spotkałam. Robię je więc sama, trochę jak dżem. Czyli miąższ dyni kroję w kostkę, wkładam do garnka, na dno którego wlewam 1-2 łyżki zimnej wody, dodaję szczyptę soli, zasypuję symboliczną ilością cukru i smażę na małym ogniu, aż dynia zamieni się w papkę i odparuje płyn. Gotowe (czyli gdy zaczyna przywierać do dna garnka) rozmiksowuję końcówką do zupek dziecięcych. Cukru można dać więcej i od razu zrobić dżem. W takim wypadku dobrze dopachnić cynamonem, imbirem i goździkami. Ale nie polecam. Z takiego puree można przyrządzić też kilka fajnych słonych dań :) W wersji słodkiej dodaję też czasem na koniec trochę smażonej skórki pomarańczowej. Tylko błagam, nie proście mnie o proporcje. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby ważyć takie ilości dyni! 

sobota, 10 listopada 2012

Przypominajka

Nie mogłam się oprzeć. Chyba się starzeję, bo naprawdę się starałam. Ale jakoś nie wyobrażam się, żeby 11 listopada było inaczej . . . 

http://nakurzejstopce.blogspot.com/2010/11/na-sw-marcina-rogale-i-gesina.html


niedziela, 4 listopada 2012

Antydepresyjne Ciasto ze Śliwkami

Zanim nadejdzie dyni i jabłek czas . . . no nie. Już nadszedł. Ale, że mam lekkie spóźnienie, będę dziś zachęcać do wykorzystania ostatnich śliwek. Dalej w konwencji wykorzystywania przede wszystkim tego, co, wyrosło u nas i nie przebyło tysięcy kilometrów w zasypce z konserwantów. 




Gdy za oknem jesień, deszcz i słota, pora lekko osłodzić sobie życie. Cudownie jest wrócić wieczorem do domu, zapalić małą lampkę, otworzyć książkę, zaparzyć do niej kubek dobrej herbaty i ukroić kawałeczek pachnącego migdałami, puchatego ciasta ze śliwkami. Energiczne lato nie pozwala tak wspaniale odpocząć, jesień też ma swoje dobre strony :)

Dlatego właśnie ciasto dedykuję Gosi, która walczy teraz ze swoimi cieniami. A ja mogę tylko z daleka, trzymać za nią kciuki. 

Od razu uprzedzam, że ja lubię to ciasto właśnie takie, lekko wiejskie, po staroświecku wyrośnięte. Ale można się też pokusić o upieczenie go z połowy porcji, w bardziej wytwornej, modnej, niższej i soczystej od śliwek formie. Bliżej zimy, gdy za oknem śnieg, śmiało można też uperfumować je łyżeczką rozgrzewającego cynamonu. Co kto lubi :)




Przepis pochodzi z książki Ewy Wachowicz "Ewa Gotuje". Jedyna zmiana to użycie płatków migdałowych zamiast wiórków kokosowych i zwiększeniu ilości śliwek (użyłam dużych czerwonych zamiast cierpkich węgierek). Jest szybki i bardzo proste, uda się nawet początkującym cukierniczkom. I sprawia, że dom jakoś bardziej pachnie domem. 


C i a s t o    Z e    Ś l i w k a m i

Składniki:

  • 70 dag czerwonych śliwek,
  • 6 jajek
  • 6 łyżek oleju słonecznikowego,
  • 1 1/2 szklanki mąki,
  • szczypta soli,
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
  • 1 szklanka cukru,
  • skórka otarta z 1 cytryny,
  • 150 g płatków migdałowych

Wykonanie:




Jajka zmiksowałam z cukrem, solą i olejem. Stopniowo dodawałam zmieszaną z proszkiem mąkę,na końcu skórkę z cytryny.
Gotowe ciasto przelałam do natłuszczonej i wysypanej bułką tartą tortownicy. Wierzch ciasta posypałam płatkami migdałowymi i ułożyłam na nich połówki śliwek (skórką do dołu), zasypałam resztą migdałowych płatków.
Piekłam godzinę w 180 stopniach.

S m a c z n e g o !

Zajrzyj też do Bawarskiego Ciasta Ze Śliwkami: 




http://nakurzejstopce.blogspot.com/2010/09/kolejny-debiut-tym-razem-weekendowa.html