Nie, nie zgubiłam przepisu. Po prostu, po przeprowadzce do Warszawy nagle przestał się udawać. Czego my nie próbowałyśmy! Najpierw winiłyśmy piekarnik. Próbowałyśmy podnosić i obniżać temperaturę, włączać i wyłączać termoobieg, piec go w kąpieli wodnej. Nic z tego. W domu pojawił się nawet nowy piec, a sernik wciąż zbyt wilgotny ... zwiększanie do granic absurdu ilości mąki ziemniaczanej lub kaszki manny, a nawet chemiczne polepszacze zwyczajnie nie przynosiło rezultatu. Kombinowałyśmy z serem, pozbawiałyśmy go wody trzymając całą noc na sicie a nawet odciskając. Bezskutecznie.
A najsmutniejsze było to, że nikt, ale to nikt nie rozumiał o co nam chodzi. Ze skwaszonymi minami przynosiłyśmy do degustacji kolejne ciasto i zawsze słyszałyśmy to samo "Przecież jest dobry ...". No dobry, ale wciąż nie ten. Od trzech lat byłyśmy przekonane, że diabeł tkwi w serze, ale przecież nikt nie będzie jeździł 250 km po twaróg! (Chociaż było blisko!). Próbowałyśmy kupować zwykły ser od tzw. "bab" i mielić ręcznie, przewinęło się przez naszą kuchnię milion firm i gatunków łącznie z mascarpone. A zapomnijcie. Nic z tego. Aż wreszcie znalazłam. Gdy wyrzuciłam go z wiaderka do odsączenia i po dwóch godzinach okazało się, że płócienna ściereczka na której leżał jest sucha, wiedziałam, że wreszcie znalazłam właściwy ser. Tylko PIĄTNICA!!! (To nie jest wpis reklamowy, to najprawdziwsza prawda, przysięgam!).
W tym roku mieliśmy na Wielkanoc sernik idealny! I musiało się to zdarzyć akurat tego roku, w którym prowadzę swój roczny, wegański, eksperyment ... ech. To się właśnie nazywa złośliwość losu, co? "Nic to", jak mawiał Pan Wołodyjowski. Czekałam 10 lat, poczekam jeszcze 8 miesięcy. Ale już dziś mogę Wam powiedzieć, co będę robić 1 stycznia 2016 roku. Będę piekła sernik! I to on właśnie jest winien temu, że nie zostanę weganką przez całe życie, za co z góry wszystkie pięknookie Mućki, bardzo gorąco przepraszam. Chociaż myślę, że gdyby go spróbowały, szybko podpisałyby trójstronne porozumienie ze mną i Piątnicą. Uwierzcie mi. Jeżeli JA mówię Wam o serniku, że jest doskonały, to tak po prostu jest ...
Niemożliwie Dobry Sernik Na Śmietanie
Składniki:
- 1 kg sera wiaderkowego PIĄTNICA,
- 1l śmietany 36% PIĄTNICA,
- 8 jajek,
- 300 g cukru pudru,
- 4 łyżki mąki ziemniaczanej,
- 2 paczki cienkich herbatników (np. popularnych bebe) lub nieduża porcja półkruchego ciasta na spód
Wykonanie:
Żółtka oddzieliłam od białek i utarłam z cukrem na puszysty krem. Po łyżce dodawałam ser i kręciłam do gładkości (nie wiem czy uda się mikserze, u nas w domu do serników używa się glinianej makutry i drewnianej kulki) pod koniec dodając mąkę ziemniaczaną. Białka ubiłam z cukrem na sztywną pianę, drewnianą łyżką wkładałam do masy serowej delikatnie mieszając. I dopiero teraz całość wymieszałam jeszcze z ubitą śmietaną.
Piekłam 15 minut w piekarniku nagrzanym do 175 stopni i ok. 150 minut w 120 stopniach. Sernik wyjmujemy z piekarnika dopiero po całkowitym wystygnięciu. Śmiało można go zostawić w wyłączonym i lekko uchylonym piekarniku na całą noc.
Podobne:
Rzeszowiak |
Wygląda na bardzo aksamitny i puchaty. Lubię takie serniki, wolę je od tych zbitych :)
OdpowiedzUsuńPychota! :) Aż ślinka cieknie :)
I właśnie taki jest :) Ja też nie lubię tych zbitych i dlatego tak mnie przez te lata gnębił :)
UsuńNa jaki wymiar blachy sa te składniki?
OdpowiedzUsuń