niedziela, 17 kwietnia 2011

Babka na Majonezie

Bardzo słodka, niewiarygodnie puszysta, idealnie wilgotna, nieprawdopodobnie lekka i zaskakująca. Bo kto by się spodziewał w babce majonezu? Upiekłam ją w ramach kuchennego eksperymentu na podstawie przepisu, który kilkanaście lat temu przyniosła z pracy moja Mama. Piekę ją w najdłuższej keksówce, bo porcja jest naprawdę ogromna. 

B a b k a    n a    M a j o n e z i e




Składniki:

  • 4 jajka
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 1 szklanka cukru
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 małego słoika majonezu
  • zapach śmietankowy

Wykonanie:

Białka ubijam na sztywno powoli dosypując im cukier, dalej ubijając dodawałam żółtka, a później zapach i po 1 łyżce majonez. Na końcu drewnianą łyżką wmieszałam zmieszane z proszkiem do pieczenia mąki. Piekłam 45 min w 180 stopniach. 

Smacznego!

sobota, 16 kwietnia 2011

Puszysta Zebra? A co to, zoo?!

No nie. Nie chodzi mi o wcale o konia w paski, a popularne, bardzo proste i szybkie ciasto, które udaje się zawsze, wszędzie i każdemu*. Po prostu idealne na cukierniczy debiut. Latem piekę je na dużej blasze z dodatkiem owoców. Kiedy bardzo się spieszę, z dodatkiem wiśni i śmietankowego kremu udaje Fale Dunaju. Zdarzyło mi się już nawet przerobić je na tort. A na Wielkanoc robi czasami za babkę, wystarczy odpowiednia forma. To kolejna z moich propozycji minimalistycznych babek wielkanocnych, choć zupełnie różna od poprzedniej. Zebra jest leciutka, wyjątkowo puszysta i bardzo długo zachowuje świeżość.

P u s z y s t a    Z e b r a


Składniki: 

  • 5 jajek
  • 1 szklanka oleju słonecznikowego
  • 1 szklanka wody mineralnej gazowanej**
  • 1 1/2 szklanki cukru
  • 3 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki kakao
  • sok z 1/2 cytryny

Wykonanie:

Białka z cukrem ubijam mikserem na sztywną pianę. Mikser można już spokojnie umyć i schować. Proszek neutralizuję sokiem z cytryny i mieszam z mąką. Do ubitych białek wlewam olej, wodę, żółtka, wsypuję mąkę z proszkiem i mieszam drewnianą łyżką tylko tyle, żeby wszystkie składniki ładnie się połączyły. 
Gotowe ciasto dzielę na dwie części, do jednej dodaję 2 łyżki mąki, a do drugiej kakao. I dopiero teraz zaczyna się cała sztuka. Oczywiście, można po prostu wylać jedno ciasto na drugie. Ale najpiękniejszy efekt osiągną cierpliwi. Bo, żeby otrzymać śliczny, drobniutki wzorek zebrowych pasków, trzeba ciasto nalewać do formy zwykłą łyżką na zasadzie jasne-ciemne jasne.
I teraz już tylko do prodiża. Na trochę krócej niż godzinę. A jeśli ktoś woli piekarnik, bardzo proszę; 55 min w 180 stopniach.

S m a c z n e g o !
* Porcja jest naprawdę ogromna, więc najczęściej piekę ją w starym prodiżu. Ten sposób wymyśliła Moja Mama, która dzięki temu piekła ją nawet podczas wakacji pod namiotem. Kiedyś, na takim wyjeździe, w połowie pieczenia na 2 godziny wyłączono prąd. Każde normalne ciasto w takiej sytuacji powinno wylądować w koszu. Ale nie Zebra. Moja Mama, z właściwym sobie stoickim spokojem, po dwóch godzinach ponownie włączyła prodiż. Ciasto nie tylko nie upadło, ale nie miało nawet grama zakalca!
**To doskonałe ciasto do kulinarnych zabaw. Można zrobić z niego prawdziwą tęczę, używając kolorowych napojów gazowanych. Piekłam jej już na czerwonej, niebieskiej i zielonej oranżadzie (ciasto nabiera wtedy koloru użytego napoju) oraz na coli i . . . piwie. Najlepiej sprawdza się imbirowe, niezłe efekty daje też karmelowe i jabłkowe. Ale z braku zaopatrzenia zdarzało mi się użyć zwykłej kranówki. I też się udaje.  

piątek, 15 kwietnia 2011

Babka bez udziwnień

Muszę przyznać, że choć blogowe zabawy wciągnęły mnie w całości, nadal jednak nic nie pociąga mnie w kuchni tak, jak . . . prostota. Czytam wpisy innych blogowiczek i oglądam tam prawdziwe babkowe cudeńka z kardamonem, alkoholem, pekanami, fiołkami. I, mimo wszystko, wiem już, że u mnie w tym roku będzie na Wielkanoc tradycyjna Baba drożdżowa z rodzynkami i cytrynowym lukrem. A przed Wielkanocą chciałabym pokazać dwie babki z dodatkiem kakao, pieczone z przepisów starych jak świat. Ale za to absolutnie najprostsze na świecie i niezmiennie pyszne. 

Zacznę od przepisu, który znalazłam w jednej z książek Ewy Wachowicz, a który obudził we mnie wspomnienie z dzieciństwa. Dawno, dawno temu podobną babkę piekła czasami Moja Babcia. Może nawet dokładnie tę samą? W końcu Babcia też pochodziła z okolic Nowego Sącza, Krynicy i Gorlic. Ewa (pozwolę sobie pisać po imieniu, bo ciężko paniować komuś, kogo gości się niemal co dzień, choćby i tylko poprzez karty książek) pisze, że jako dziecko jadała ją na śniadanie. Myślę, że to doskonały pomysł, bo babka należy zdecydowanie do konkretniejszych i bardzo sycących. Nie jest specjalnie puszysta, kwalifikuje się raczej jako piaskowa. Z  resztą, co ja będę opowiadać, spróbujcie sami! 


B a b k a    U c i e r a n a

Składniki:

  • 5 jajek
  • 20 dag cukru
  • 1 cukier waniliowy
  • 1 kostka masła
  • 20 dag mąki pszennej
  • 15 dag mąki ziemniaczanej
  • 1 czubata łyżka kakao
  • 1/2 opakowania proszku do pieczenia

Wykonanie:

Jajka z cukrami ubiłam na parze na puszystą masę, a następnie zmiksowałam ze zmieszanymi z proszkiem mąkami i roztopionym masłem. Gotowe ciasto rozdzieliłam na dwie części i jedną zmieszałam z kakao. Do natłuszczonej keksówki o długości 30 cm wlałam najpierw jasne ciasto, a na nie wyłożyłam ciemne. Piekłam 45 minut w 180 stopniach. 

Smacznego!

niedziela, 3 kwietnia 2011

Wiosenne Niespodzianki

Pogoda na dworze zrobiła się cuuudowna. Pod moim oknem zakwitły krokusy, a jeden ze znajomych sprezentował mi olbrzymią siatę młodego szpinaku. I w ten właśnie sposób jedliśmy wczoraj naleśniki ze szpinakiem. Nieco inne niż zazwyczaj, bo z uwagi na problemy z przyswajaniem laktozy, bez mleka i białego sera, za to na razowej mące. Mimo to, absolutnie niedietetyczne i całkowicie spontaniczne, a po wiosennemu leciutkie i pyszne. 

Razowe Naleśniki ze Szpinakowym Bałaganem



Składniki na naleśniki:

  • 2 szklanki mąki pszennej razowej
  • 1 szklanka mleka sojowego
  • 1 szklanka gazowanej wody mineralnej
  • 2 jajka
  • 1/2 łyżeczki soli

Składniki na nadzienie:

  • 1/2 kg świeżego szpinaku
  • 1 pomidor
  • 10 dag mielonego mięsa drobiowego
  • 1/2 cebuli
  • 2 duże ząbki czosnku
  • 1 jajko
  • 3 plasterki miękkiego żółtego sera
  • sól, duuużo pieprzu


Wykonanie naleśników: 

Jajka rozbełtałam z solą, a następnie zmiksowałam z mąką. Do gotowej mieszaniny dolałam mleko sojowe, wodę i krótko mieszałam mikserem. Odstawiłam ciasto na pół godziny, żeby trochę odpoczęło. 
Smażyłam na dużej patelni, którą smarowałam maczaną w oleju słonecznikowym chusteczką higieniczną unikając w ten sposób nadmiaru tłuszczu. A olej słonecznikowy . . . cóż, to moja słabość. Nie znoszę snobowania się na potwornie drogą oliwę z oliwek, której z resztą, powinno się używać raczej na zimno do sałat. Mocno za to wierzę w dobrej jakości, delikatny i całkowicie neutralny olej słonecznikowy, wbrew powszechnemu przekonaniu, całkowicie bezzapachowy. Do smażenia jest doskonały i świetnie pozwala się aromatyzować ziołami, papryką czy czosnkiem, co robię od lat. A poza tym, jestem świrem, który wierzy, że skoro coś zostało zrobione na miejscu, z tego, co od wieków jest jedzone w miejscu, w którym mieszkam, to musi być dla mnie lepsze od tego, co nie rosło tu nigdy i przetrwało długi transport. Słoneczniki rosną w moim ogródku, a oliwki nie. Kropka. 

Wykonanie nadzienia:



Szpinak nieco poszarpałam nożyczkami. Cebulę posiekałam, zasoliłam i wrzuciłam na zimny tłuszcz. Kiedy pięknie się zezłociła, dodałam szpinak, czosnek, mięso i mnóstwo pieprzu. A na koniec pokrojonego drobno pomidora bez skórki i starty, żółty ser. 

Gotowym nadzieniem posmarowałam naleśniki i w ramach podgrzania włożyłam na kwadrans do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. 



A właśnie . . . piekarnik. Wreszcie kupiłam sobie porządny piekarnik z regulacją temperatury! A to oznacza, że wkrótce przedstawię Wam porządny sernik! 

S m a c z n e g o !