No nie. Nie chodzi mi o wcale o konia w paski, a popularne, bardzo proste i szybkie ciasto, które udaje się zawsze, wszędzie i każdemu*. Po prostu idealne na cukierniczy debiut. Latem piekę je na dużej blasze z dodatkiem owoców. Kiedy bardzo się spieszę, z dodatkiem wiśni i śmietankowego kremu udaje Fale Dunaju. Zdarzyło mi się już nawet przerobić je na tort. A na Wielkanoc robi czasami za babkę, wystarczy odpowiednia forma. To kolejna z moich propozycji minimalistycznych babek wielkanocnych, choć zupełnie różna od poprzedniej. Zebra jest leciutka, wyjątkowo puszysta i bardzo długo zachowuje świeżość.
P u s z y s t a Z e b r a
Składniki:
- 5 jajek
- 1 szklanka oleju słonecznikowego
- 1 szklanka wody mineralnej gazowanej**
- 1 1/2 szklanki cukru
- 3 szklanki mąki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 łyżki kakao
- sok z 1/2 cytryny
Wykonanie:
Białka z cukrem ubijam mikserem na sztywną pianę. Mikser można już spokojnie umyć i schować. Proszek neutralizuję sokiem z cytryny i mieszam z mąką. Do ubitych białek wlewam olej, wodę, żółtka, wsypuję mąkę z proszkiem i mieszam drewnianą łyżką tylko tyle, żeby wszystkie składniki ładnie się połączyły.
Gotowe ciasto dzielę na dwie części, do jednej dodaję 2 łyżki mąki, a do drugiej kakao. I dopiero teraz zaczyna się cała sztuka. Oczywiście, można po prostu wylać jedno ciasto na drugie. Ale najpiękniejszy efekt osiągną cierpliwi. Bo, żeby otrzymać śliczny, drobniutki wzorek zebrowych pasków, trzeba ciasto nalewać do formy zwykłą łyżką na zasadzie jasne-ciemne jasne.
I teraz już tylko do prodiża. Na trochę krócej niż godzinę. A jeśli ktoś woli piekarnik, bardzo proszę; 55 min w 180 stopniach.
S m a c z n e g o !
* Porcja jest naprawdę ogromna, więc najczęściej piekę ją w starym prodiżu. Ten sposób wymyśliła Moja Mama, która dzięki temu piekła ją nawet podczas wakacji pod namiotem. Kiedyś, na takim wyjeździe, w połowie pieczenia na 2 godziny wyłączono prąd. Każde normalne ciasto w takiej sytuacji powinno wylądować w koszu. Ale nie Zebra. Moja Mama, z właściwym sobie stoickim spokojem, po dwóch godzinach ponownie włączyła prodiż. Ciasto nie tylko nie upadło, ale nie miało nawet grama zakalca!
**To doskonałe ciasto do kulinarnych zabaw. Można zrobić z niego prawdziwą tęczę, używając kolorowych napojów gazowanych. Piekłam jej już na czerwonej, niebieskiej i zielonej oranżadzie (ciasto nabiera wtedy koloru użytego napoju) oraz na coli i . . . piwie. Najlepiej sprawdza się imbirowe, niezłe efekty daje też karmelowe i jabłkowe. Ale z braku zaopatrzenia zdarzało mi się użyć zwykłej kranówki. I też się udaje.
świetny jest taki pasiasty przekrój.
OdpowiedzUsuńsuper wygląda...;)
OdpowiedzUsuńZebra to nasze ciasto z dzieciństwa..... Pycha :)
OdpowiedzUsuńooo, pamiętam moją pierwszą zebrę! to było jedno z pierwszych ciast w ogóle! i właśnie ta duma, że wyszło.. :)
OdpowiedzUsuń:) podobają mi się Twoje propozycje modyfikacji przepisu :) muszę spróbować z piwem i z oranżadą :)
OdpowiedzUsuńhttp://niebieskapistacja.blox.pl/html
Wisienko, z Twojego opisu i ze zdjęcia wynika, że jest to ciasto idealne! Przepis zapisuję i muszę koniecznie wypróbować :) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńPiękna wyszła! Wzorek idealny jak w naturzeu prawdziwej zebry :)))
OdpowiedzUsuńDawno już nie piekłam zebry, ale kiedyś robiłam to regularnie (moja mama też) i zawsze używałyśmy pomarańczowej oranżady (Fanty konkretnie ;)) Ciasto nie zmienia wtedy koloru, pozostaje jasne, ale ma trochę pomarańczowy posmak. Chętnie spróbowałabym na piwie :)
Wypróbowałam dzisiaj rano, nie wyszła z wyglądu tak smakowita jak Twoja, ale smaczna (mam nadzieje) będzie również jak Twoja :)
OdpowiedzUsuń