poniedziałek, 5 grudnia 2011

Takie zwyczajne jabłko . . .

. . . a jakie pyszne! Dość długo miałam poważne obawy, bo to takie zwykłe, bez mieszania ciasta, nerwowego zerkania czy rośnie, bez alkoholu i czekolady. A jednak coś jest chyba w tym, że to właśnie jabłkiem Ewa skusiła Adama. Jako jedna z Ew zapewniam, że też bym się na nie skusiła, gdyby tylko jakiś Adam tak kusić zechciał :) 



Cudownie, że istnieją wciąż takie przepisy po prostu. Tylko czy ja jestem w stanie podać konkretny przepis? Hmmm . . . 
Trzeba wziąć jabłko. Wydrążyć je od strony ogonka i naciąć skórkę wokół jabłka, żeby nie popękało w piekarniku. W środek jabłka wbić goździk, a później wyładować wszystkim dobrym, co tylko znajdziemy. W moim przypadku były to namoczone w rumie rodzynki, które zostały po marchewkowym chlebku, dżem jeżynowy i odrobina miodu zmieszanego z przyprawą do piernika (może być też sam cynamon). Co tam kto znajdzie. A później takie jabłko wstawiłam do żaroodpornego naczynia, na dno którego wylałam odrobinę soku malinowego. I upiekłam, nie za bardzo, jakieś 40 minut w 180 stopniach. Akurat tyle, żeby jabłuszko zmiękło, ale nie zdążyło się pomarszczyć i rozciapciać (ładne słowo, prawda?) 


Niby nic, a w domu jakoś tak od razu zapachniało Świętami i, jakby nawet, dzieciństwem?.

Smacznego!

sobota, 26 listopada 2011

Marchewkowo-rumowy chlebek z rodzynkami

Jakiś czas temu chantel zorganizowała akcję "Warzywa w Słodyczach", która ogromnie przypadła mi do gustu, bo bardzo lubię takie nietypowe połączenia. W moich ciastach wystąpiła więc cukinia, buraczek no i, oczywiście, marchewka. I co do owej marchewki właśnie pozostał mi pewien niedosyt. Przyznam szczerze, że z jednym przepisem zwyczajnie nie zdążyłam. I właśnie dziś postanowiłam to nadrobić. Efektem jest bardzo prosty i szybki, aromatyczny, rodzynkowy, miękki i bardzo esencjonalny chlebek, wprost stworzony do zimowej herbaty. A swoją drogą, obiecuję, że do tej akcji będę jeszcze powracać. W kolejce czekają ciasta z ogórkiem, szpinakiem i, naturalnie, dynią. Jedyne czego brak, to czas. Dziś cieszę się marchewką. 

Marchewkowo-rumowy 
chlebek 
z rodzynkami 
 


Składniki:

  • 30 dag mąki pszennej
  • 20 dag zmielonych orzechów laskowych
  • 15 dag cukru
  • 30 dag startej na grubych oczkach marchewki
  • 10 dag rodzynek sułtańskich
  • kieliszek rumu
  • 1/2 szklanki oleju słonecznikowego
  • 3 jajka
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Wykonanie:

Rodzynki zalałam rumem i pogotowałam chwilę, akurat na tyle długą, żeby zdążyły zmięknąć. Cukier miksowałam z olejem tak długo, aż całkowicie się rozpuścił. Następnie dodałam jajka, a po uzyskaniu gładkiej masy jeszcze sól, mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia i sok z cytryny. Przy użyciu łyżki domieszałam jeszcze rodzynki i startą marchewkę. Gotowe ciasto przelałam do długiej keksówki, natłuszczonej i wysypanej tartą bułką. Piekłam około 45 minut w 180 stopniach. 

S m a c z n e g o !

PS. A dla chętnych jeszcze kilka propozycji ciast z warzywami w roli głównej :) Gorąco polecam!






środa, 16 listopada 2011

Tarta ze świeżymi brzoskwiniami

Wciąż jeszcze nie dorobiłam się formy do tart. Może dlatego, że jakoś nie rozumiem, co komu przeszkadza, że piekę tarty w tortownicach? I sama nie wiem, czy winą za to obarczyć kreatywne myślenie, czy zwykłe poznańskie skąpstwo. W każdym razie, tarty uwielbiam. Nawet takie z tortownicy. Uwielbiam też brzoskwinie. Szczególnie świeże, które, jak niedawno odkryłam, spisują się w ciastach lepiej niż te z syropu. Dzisiejsza tarta to czysta klasyka - kruche ciasto, serowo-budyniowy krem i owoce. Polecam! 

Tarta ze świeżymi brzoskwiniami



Składniki ciasto:

  • 20 dag mąki pszennej
  • 5 dag mąki ziemniaczanej
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 12,5 dag masła
  • 1 jajko

Składniki na krem:

  • 15 dag homogenizowanego serka waniliowego
  • 1 opakowanie budyniu
  • 1,5 szklanki mleka
  • 2 łyżki cukru
  • 2-3 brzoskwinie

Wykonanie:





Wszystkie składniki ciasta siekam na zimnej stolnicy aż do uzyskania drobnej kruszonki, a później szybko zagniatam do uzyskania elastycznego ciasta. Tortownicę o średnicy 23 cm natłuszczam i posypuję bułką tartą, wylepiam ciastem formując brzeg na ściankach. Mocno nakłuwam widelcem i wstawiam na godzinę do lodówki, albo nawet do zamrażalnika. Prosto z takiej zimnicy ciasto wędruje do piekarnika i piecze się około 60 minut w 180 stopniach. I studzę.
Gdy ciasto stygnie przygotowuję budyń z cukrem na zmniejszonej o 1/4 porcji mleka i miksuję z serkiem. Masę wylewam na wystudzone ciasto i układam na niej plasterki obranych ze skórki brzoskwiń i wstawiam na noc do lodówki. 

S m a c z n e g o !

niedziela, 6 listopada 2011

Malinowe Tiramisu

Tira mi su . . . Unieś mnie ponad ziemię, zanieś do nieba . . . (Bardziej przyziemnie "Poderwij mnie"). Deser dla zakochanych - biały serek jak niewinne, pierwsze uczucie, nutka kawowej dekadencji, uderzający do głowy alkohol i odrobina goryczy kakao. Czy można w polskiej poezji skojarzyć go lepiej niż z "Malinowym Chruśniakiem" Leśmiana? Nie można, tiramisu aż prosi się o dodatek grzesznych malin . . .

Malinowe Tiramisu



Składniki:

  • 1 szklanka mocnego espresso
  • 1/2 szklanki cukru
  • 5 łyżek nalewki malinowej na spirytusie
  • 2 żółtka
  • 250 g serka mascarpone
  • 100 ml śmietany 30%
  • 100 g świeżych malin
  • 3 łyżki dobrego, ciemnego kakao
  • 1 opakowanie podłużnych biszkoptów

Wykonanie:

Kawę osłodziłam 2 łyżeczkami cukru i dolałam do niej 3 łyżki nalewki. Schłodzoną śmietanę ubiłam na sztywno. Mascarpone utarłam z żółtkami i pozostałym cukrem oraz resztą nalewki i do serowej masy delikatnie wmieszałam śmietanę. Dno głębokich pucharków posmarowałam gotowym kremem, ułożyłam na nim mocno nasączone kawą, połamane biszkopty i posypałam malinami. Zalałam kremem, solidnie oprószyłam kakao i powtórzyłam całą operację. Gotowe pucharki zostawiłam na noc w lodówce. 

S m a c z n e g o !

sobota, 29 października 2011

Chleb z prażoną śmietanką i kuminem czyli wracam do WP!

Okazałam się wyrodną córką. Przecież to właśnie w Weekendowej Piekarni zdecydowałam się upiec swój pierwszy, domowy chleb. Ostatnio jednak jakoś się nie składało i ładnych kilka miesięcy nie miałam czasu i głowy do wspólnego pieczenia. Jednak tym razem po prostu nie mogłam się oprzeć . . . chleb z prażoną śmietanką? I to od Tatter? Musiałam spróbować! I bardzo polecam - wyjątkowo delikatny, biały, aromatyczny chleb, który jak na drożdżowy wypiek baaardzo długo zachowuje świeżość. Kuszą mnie jeszcze ałtajskie rożki Marianny, ale w październiku już się raczej nie wyrobię. No i czekam na listopadowe propozycje. A przepis cytuję dokładnie za autorką, choć ciasto wyszło mi trochę rzadko i nie formowałam  bochenka, tylko upiekłam chleb w długiej keksówce.

Chleb z prażoną śmietanką i kuminem



Pate fermentee:
 
220 g białej pszennej maki chlebowej
0,5 g świeżych drożdży
5 g soli
170 g wody

Przygotowanie:  

Wszystkie składniki pate wymieszać w misce, zostawić na 2 godziny w temperaturze pokojowej, następnie zostawić w lodowce na całą noc.

Na prażona śmietankę:
 
150 g śmietanki kremówki

Ciasto właściwe:
 
270 g białej pszennej mąki chlebowej
20 g mąki pszennej razowej
150 g wody
8 g świeżych drożdży
pate fermentee
50g prażonej śmietanki
7 g soli
10 g kuminu










Przygotowanie: 

Aby przygotować prazoną śmietankę, należy ją powoli gotować na małym ogniu, aż cała woda wyparuje, oddzieli się tłuszcz, a cukry i białka mlekowe zmienią się w brunatne okruszki. Ze 150g pozostanie około 70g, z czego do przepisu potrzeba 50g.

Gdy śmietanka stygnie, z lodówki wyciągnąć pate fermentee.

Potem zabieramy się za ciasto chlebowe. Drożdże rozpuścić w 50g wody. Resztą płynu rozprowadzić zaczyn. Wymieszać ze sobą wszystkie składniki ciasta za wyjątkiem soli. Wyłożyć na stół i zagniatać kilka minut. Dodać sól, kontynuując zagniatanie (kolejne 5-6 minut). Powinno powstać gładkie i lśniące ciasto, które wkładamy do miski by wyrosło przez ok. 1 1/2 godziny, składając je raz po 45 minutach. Po tym czasie ciasto należy odgazować, złożyć w owalny bochenek i umieścić w koszu złączeniem do góry. Zostawić do wyrośnięcia na ok. 50 minut, a w tym czasie rozgrzać piec z kamieniem do 250 stopni (lub na maksimum Waszych piekarników). Przed pieczeniem chleb należy naciąć, ew. posmarować wybraną glazurą i włożyć delikatnie na kamień. Od razu zmniejszyć temperaturę do 220 stopni Celsjusza i piec z parą 15 minut. Potem parę wypuścić i dopiekać jeszcze 20 minut.


 

Źródło: Piekarnia Tatter

S m a c z n e g o !

wtorek, 25 października 2011

Francuska Tarta z Melonem

Francuska właściwie tylko z powodu ciasta, ale za to dzięki niemu też znacznie mniej kłopotliwa. Właściwie pojawiła się u mnie przez przypadek, bo od kilku dni zalegał mi w lodówce kupiony bez specjalnego pomysłu melon, zdecydowanie zbyt duży by całego podać jako przekąskę w towarzystwie szynki. I w końcu wylądował w tarcie. Ten melonowy krem okazał się rewelacyjny, bardzo orzeźwiający i charakterystyczny w smaku. Bardzo polecam!

Francuska Tarta z Melonem



Składniki:
  • 1/2 melona
  • 1 kieliszek wiśniówki na spirytusie
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 3 + 3 łyżki cukru
  • 1/2 łyżeczki suszonej mięty
  • 1 galaretka pomarańczowa
  • 200 ml śmietany 30%
  • tłuszcz i bułka tarta do tarty
  • 2 łyżki roztopionego i wystudzonego masła
  • 3 płaty ciasta francuskiego

Wykonanie:

Melona obrałam ze skórki i pokroiłam w kostkę, a następnie zmiksowałam (taką końcówką jak do przecierania zupek dziecięcych) z 3 łyżkami cukru, sokiem z cytryny, wiśniówką i miętą. Galaretkę przygotowałam na 1/2 szklanki wody i zmieszałam z melonem. Gdy masa zaczęła lekko tężeć, dodałam jeszcze ubitą z 1 łyżką cukru śmietanę i wstawiłam do lodówki.
Tortownicę o średnicy 23cm (wybaczcie, nadal nie dorobiłam się formy to tart) natłuściłam i wysypałam tartą bułką. Następnie wyłożyłam ją pierwszym płatem ciasta, które posmarowałam roztopionym i wystudzonym masłem i posypałam łyżką cukru. Rozłożyłam kolejny płat ciasta, znów posmarowałam masłem i wysypałam cukrem, rozłożyłam ostatni płat ciasta, mocno ponakłuwałam widelcem i obciążyłam środek grochem. Piekłam 30 minut w 200 stopniach, aż ciasto ładnie się zrumieniło.
Gdy ciasto wystygło, wlałam do tary stężały krem i jeszcze na 2 godziny wstawiłam do lodówki.

Smacznego!

niedziela, 23 października 2011

Faszerowany Kabaczek

Jakiś czas temu, dzięki przeglądaniu blogowych statystyk, zorientowałam się, że przepisy na kabaczka są wyjątkowo poszukiwane. Otóż w ubiegłym roku popełniłam z niego zwyczajne leczo, które po dziś dzień znajduje się na top liście oglądanych przez Was przepisów. Co więcej, kabaczek jest również na czele słów, dzięki którym trafiacie do mnie z wyszukiwarek. Rozejrzałam się po innych blogach i zrozumiałam dlaczego. Za trzęsienie tam dyni, cukinii i bakłażanów. Kabaczka zdecydowanie mniej. Dlatego zdecydowałam się na umieszczenie tu jeszcze jednego przepisu z kabaczkiem w roli głównej. 
Przepis ten, podobnie jak leczo wymyśliła Moja Mama i uważałam go zawsze za tak oczywisty, że jakoś umknął mi na blogu, mimo, że kabaczki mamy w ogrodzie i przyrządzamy je w ten sposób nader często. Czas to zapomnienie nadrobić. 

Faszerowany Kabaczek



Składniki:

  • 1 spory kabaczek
  • 1/2 kg mielonego mięsa drobiowego
  • 1/2 cebuli
  • 15 dag bułki tartej
  • 2 ząbki czosnku
  • suszony majeranek
  • słodka papryka w proszku
  • sól, pieprz
  • tłuszcz do smażenia
  • 1/2 l bulionu warzywnego lub drobiowego
  • 2 jajka
  • 5 dag mąki pszennej

Wykonanie:



Obrałam kabaczka i pokroiłam go w grube, 2 cm plastry, a następnie wydrążyłam z nich pestki robiąc w plastrach kabaczka okrągłe dziury. Mięso przygotowałam dokładnie jak na mielone. Oznacza to, że 10 dag bułki tartej zalałam gorącą wodą i odstawiłam na chwilę do spęcznienia. Cebulę posiekałam i zeszkliłam na tłuszczu, pod koniec smażenia dodając do niej przeciśnięty przez praskę czosnek. Następnie cebulę z czosnkiem i spęczniałą bułkę dodałam do mięsa, wbiłam jajko, doprawiłam i wyrobiłam ręką na gładką masę. Następnie nałożyłam mięsną masę do dziur w plastrach kabaczka i obtaczałam kolejno w mące, jajku i bułce tartej. Później obustronnie obsmażyłam dwustronnie na mocno rozgrzanym tłuszczu do zrumienienia bułki. Usmażone kabaczki ułożyłam w dużym garnku, podlałam bulionem i dusiłam na małym ogniu pod przykryciem około godziny. *

Smacznego!

* Istnieje jeszcze "gołąbkowa" wersja tego przepisu, w której do mięsa zamiast bułki dodaję ugotowany ryż, a sos z duszenia zaciągam koncentratem pomidorowym i redukuję do zgęstnienia.

poniedziałek, 17 października 2011

Placuszki z Borówkami na dobry początek tygodnia

Nie kupowałam w tym roku borówek amerykańskich, bo osiągały horrendalne wprost ceny. Na moim snobistycznym , osiedlowym straganie życzono sobie nawet 12 PLN za 200g! Więc kiedy ostatnio udało mi się wypatrzyć, pod Halą Banacha, takie samo pudełeczko za 8 PLN i uświadomiłam sobie, że drugiej szansy już pewnie nie będzie, po prostu nie mogłam się oprzeć.

Na początku wymarzyłam sobie z nich muffiny, takie prawdziwe, amerykańskie z borówką i żółte od mąki kukurydzianej. Miałam tylko jeden problem; nie odpowiada mi specyficzny posmak mąki kukurydzianej . . . po co piec coś tylko dlatego, że jest śliczne i może nawet obiektywnie smaczne, ale na pewno się tego nie zje? Zwłaszcza jeśli to jedyna w roku okazja na wykorzystanie borówki amerykańskiej? 



No i w ten sposób borówki wylądowały w fantastycznym śniadaniu. Amerykanie nazywają to "pancakes", co u nas bezpośrednio tłumaczy się jako naleśniki i jest to tłumaczenie średnio trafione. W praktyce robi się ciasto zbliżone do naleśnikowego (trochę może gęstsze), tyle, że ze sporym dodatkiem proszku do pieczenia i  smaży z niego małe placuszki, które pięknie rosną na patelni. Porównanie do racuchów też jest średnio trafione, bo przecież racuch powinien wyglądać tak. W dodatku w Stanach najczęściej przygotowuje się wersje prawie bezcukrowe i podaje ze smażonym bekonem, ewentualnie polewa syropem klonowym lub miodem. Przy mojej zwichrowanej, słodkiej wersji z borówkami pozostanę więc przy nazwie "placuszki". I kropka.

Placuszki z Borówkami

Składniki:
  • 1 1/4 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 3 łyżki cukru
    2 łyżeczki proszku do pieczenia
    szczypta soli
  • 1 jajko,
  • 2 stopionego i wystudzonego masła
  • 1 szklanka maślanki
  • 20 dag borówek amerykańskich
  • ewentualnie cukier puder do posypania (dla mnie niekoniecznie)
  • tłuszcz do smażenia
Wykonanie:



Najprostsza receptura świata. Osobno wymieszać wszystko suche, czyli mąkę, proszek do pieczenia, sól, cukier. Osobno rozbełtać wszystko mokre, czyli jajko z maślanką i olejem. A później mokre wlać do suchych i krótko zmiksować i delikatnie wmieszać do środka borówki. A później już tylko smażyć z obu stron na złoto. Ja na średniej wielkości patelni smażyłam jednocześnie 4-5 placuszków. Pięknie rosną, są delikatne, puszyste i świetnie poprawiają humor, nawet w poniedziałkowy poranek.

S m a c z n e g o !

niedziela, 16 października 2011

Makaron Po Bałkańsku

Oczywiście nie jest to żaden sztywny przepis. Raczej prywatna wariacja na temat makaronu, papryki i jogurtu. Przypadek zrządził, że to akurat miałam w lodówce, a wyszło coś pysznego. Sos z pieczonej papryki zaostrzony pepperoni, złagodzony jogurtem greckim i zaromatyzowany natką pietruszki. Efekt zgłaszam do konkursu Lubelli "Pasta Ispirando"

Makaron Po Bałkańsku
(porcja dla 4 osób)


Składniki:

  • 1 kg czerwonej papryki (u mnie zaplątały się też 2 żółte sztuki)
  • 1 zielone pepperoni (jeśli użyjecie chili też nic się raczej nie stanie)
  • 3 łyżki oleju słonecznikowego
  • sól, pieprz, cukier do smaku
  • 1 łyżeczka słodkiej, mielonej papryki (jeśli ktoś lubi żyletki, może użyć ostrej)
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 100 ml jogurtu greckiego
  • 40 dag makaronu (z czystym sumieniem polecam pełnoziarnisty Lubelli o dowolnym kształcie)

Wykonanie:


Papryki pokroiłam wzdłuż na ćwiartki, ułożyłam na blasze skórką do góry i piekłam w 200 stopniach, aż skórka prawie całkiem sczerniała. Następnie szybko wrzuciłam paprykę do woreczka foliowego, szczelnie go zawiązałam i odstawiłam na pół godziny. Następnie obrałam papryki ze skórki, a miąższ drobniutko posiekałam. Zmieszałam z sokiem, który wyciekł z papryki podczas pieczenia i posiekaną pepperoni, z którego wcale nie usuwałam pestek, bo zależało mi na dodaniu potrawie odrobiny ognia. 

Na rozgrzanym oleju podsmażyłam mieloną paprykę, gdy zaczęła mocno pachnieć, dorzuciłam mieszankę pieczonej papryk i chwilę dusiłam, żeby całość dobrze się podgrzała. W tym czasie, w mocno osolonej wodzie, ugotowałam makaron.

Gdy papryka rozpadła się w sos, doprawiłam go jeszcze, wyłączyłam ogień i sypnęłam natką pietruszki. A później wyłożyłam na odcedzony makaron, kładąc na środku kleks z greckiego jogurtu. Gotowe.

S m a c z n e g o !

sobota, 15 października 2011

Włosko-Polski Makaron Normy

Pasta alla Norma to jedno z najpopularniejszych we Włoszech, choć wciąż jeszcze mało znanych u nas primi pasti (czyli pierwszych dań). Ma w dodatku kilka rzadkich dla włoskich past zalet; stosunkowo niskokaloryczna, bo bez dodatku żółtego sera, a do tego mięso zastępuje w niej bakłażan. U mnie, po polsku panierowany, ale dbający o linię mogą go po prostu zgrillować. 

A w dodatku wiąże się z nim historia pewnej opery. (Czy może być coś bardziej włoskiego niż połączenie makaronu i opery?!) Otóż podobno nazwę tej potrawie nadał pewien krytyk muzyczny po premierze "Normy" Belliniego porównując smak dania do niezwykle trudnej i pięknej arii sopranowej tytułowej bohaterki.



I dlatego właśnie uznałam, że ta nieco spolszczona wersja mojego ulubionego makaronu doskonale nadaje się do organizowanego przez durszlak.pl i Makro konkursu "Viva Italia!"

Makaron Normy
(porcja na 4 osoby)

Składniki:

  • 2 bakłażany
  • olej słonecznikowy (dla ortodoksów oliwa z oliwek)
  • 10 dag bułki tartej z dodatkiem granulowanego czosnku
  • 2 jajka
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 40 dag ulubionego makaronu
  • 1 szklanka sosu marinara
  • garść liści świeżej bazylii
  • 15 dag kremowego serka twarogowego (dla ortodoksów ricotty)
  • pieprz, sól



Wykonanie:

Bakłażany bez obierania ze skórki pokroiłam na grube na palec plastry, mocno osoliłam i odstawiłam na godzinę, żeby odciekły z gorzkiego soku, a następnie osuszyłam papierowym ręcznikiem. Następnie panierowałam je systemem: mąka-jajko-bułka tarta i usmażyłam na rozgrzanym tłuszczu jak kotlety.

W czasie gdy bakłażan się smażył, ugotowałam makaron (oczywiście, al dente) w dużej ilości mocno osolonej wody, posiekałam bazylię i podgrzałam marinarę. Odcedzony makaron wysypałam na dużą miskę, obsypałam pokrojonymi na ćwiartki kotlecikami z bakłażana, posypałam bazylią, doprawiłam do smaku, zalałam marinarą, przemieszałam, a na wierzchu rozsypałam pokruszony twaróg. 

S m a c z n e g o !

poniedziałek, 10 października 2011

Muffinki z podziękowaniem dla Oli

Znacie to? "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" - pisał bodajże Mickiewicz. Moi przyjaciele przechodzą ostatnio nie lada test. Zostali mi właściwie Julka z Wojtkiem, o których pisałam tu już nie raz, no i Ola. Której niby nie ma, a jednak kiedy trzeba pomaga bez wahania. Olu, dziękuję!



A ponieważ pora już żegnać się z owocami jagodowymi, dziś u mnie muffinki z jeżynami. Oczywiście, z dedykacją dla Oli. Choć pewnie piękna, szczupła, przebojowa Ola wolałaby coś dietetycznego, dziś dla niej ode mnie odrobina słodyczy jako remedium na szarość gorszych dni i mróz, ten za oknem i ten w sercach. A przepis znów pochodzi od uroczej Cecylki Knedelek, która jednak użyła do nich czereśni.

Maślankowe Muffinki z Jeżynami

Składniki:

  • 25 dag świeżych jeżyn
  • 10 dag masła
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 3 jajka
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanka maślanki
  • szczypta soli

Wykonanie:



Mąkę zmieszałam z proszkiem do pieczenia, cukrem, solą, pokrojonym masłem, żółtkami, maślanką i zmiksowałam. Delikatnie domieszałam do masy ubite na sztywno białka. Ciasto nałożyłam do muffinkowych foremek do 2/3 ich wysokości i w każdej utopiłam dorodną jeżynę. Piekłam około 30 minut w 180 stopniach. 

S m a c z n e g o !

piątek, 7 października 2011

Czerwone Gołąbki z Ziemniakami

No i jakoś tak zabrzmiało PRL-owsko :) Ale nie w tym sęk. Wszystkiemu winna Polka, która zawitała kiedyś do mnie skuszona wspólną miłością do botwiny na ciepło w wersji wcale niezupowej. I napisała mi wtedy, że fajne byłyby takie gołąbki zawijane w liście botwinki i, oczywiście, pomysłem zachwyciła mnie kompletnie. Tyle tylko, że po przyniesieniu ostatniego pęczki botwinki, te listki wydały mi się jakieś takie . . . małe. Zwyczajnie poddałam się lenistwu i nie chciało mi się zwijać ich po trzy czy cztery. Botwinka poszła więc do tarty, ale że czas już późny, wciąż zostało mi kilka małych buraczków. A gołąbki z pomysłu Polki jakoś nie chciały się odczepić. No i oto efekt :)

Czerwone Gołąbki z Ziemniakami


Składniki:

  • 18 dużych liści winogron (+ drugie tyle do wyłożenia dna garnka)
  • 4 spore ząbki czosnku
  • 80 dag dobrych, twardych ziemniaków
  • 20-30 dag buraczków
  • 1/2 korzenia chrzanu
  • 1 cebula
  • 1 jajko
  • sól i pieprz do smaku
  • tłuszcz do smażenia
  • dobry, domowy wywar warzywny do podlewania

Wykonanie:

Ziemniaki, bez obierania wrzuciłam do niewielkiej ilości zimnej wody i lekko obgotowałam. Dosłownie 5 minut od zagotowania wody. Nie chodziło o to, żeby ziemniaki całkowicie się ugotowały, tylko leciuteńko zmiękły i zmarszczyły skórkę. Buraczki zawinęłam w folię aluminiową i upiekłam w piekarniku, ponieważ miałam kilka małych, bardzo młodych sztuk wystarczył im kwadrans w 200 stopniach. Obrane ziemniaki i buraczki starłam w malakserze razem z chrzanem. Na zimny tłuszcz wrzuciłam posiekaną cebulę, osoliłam, postawiłam na ogniu i smażyłam na małym ogniu tylko tyle, żeby się zeszkliła, a później razem z tłuszczem przerzuciłam do masy ziemniaczano-buraczanej, dodałam jeszcze jajko, wymieszałam, doprawiłam. 
Liście winogron umieściłam w misce. W dużym garnku zagotowałam wodę z czosnkiem i na 3  minuty zalałam nią winogronowe liście. Później już tylko zawijałam w nie przygotowane nadzienie. Na rozgrzanym mocno w żeliwnym garnku tłuszczu ułożyłam warstwę pozostałych winogronowych liści, a na nich gołąbki. Dusiłam około 2 godzin, w miarę potrzeby podlewając bulionem.

S m a c z n e g o !

PS. A przepis bierze udział w durszlakowym konkursie "Tost, Burak, Kawior", oczywiście w kategorii Burak.  

wtorek, 4 października 2011

Tarta z Botwinką

Coś mi słabo w tym roku wyrosły buraczki. Nie ma jednak tego złego . . . dzięki temu nadal mam dostęp do świeżej, absolutnie ekologicznej botwinki :) I w ten sposób narodził się pomysł na tartę. Od razu i bez bicia przyznaję, że sam pomysł znalazłam na którymś z kulinarnych blogów, ale, niestety, nie mogę go teraz odnaleźć. Poniższa wersja jest więc po prostu wariacją na temat. I jeszcze jedno; ta tarta jest nie tylko smaczna, ale też niezwykle atrakcyjna z wyglądu :)
Tarta z młodymi buraczkami



Składniki: 
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 15 dag masła
  • 4 jajka
  • 150 ml śmietany 12%
  • 1 łyżeczka soli
  • 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich
  • 2 spore ząbki fioletowego czosnku
  • olej słonecznikowy
  • spory pęczek młodych buraczków razem z liśćmi 
  • sól, cukier i pieprz do smaku
  • tłuszcz i bułka tarta do formy

Wykonanie:

Obie mąki przesiałam na stolnicę, w usypanym kopczyku zrobiłam dziurkę, w którą wbiłam 2 jajka. Dodałam sól, zioła prowansalskie i posiekane masło. Posiekałam jeszcze wszystko razem do uzyskania drobnej kruszonki, wyrobiłam ręcznie gładkie ciasto o wstawiłam na 1 godzinę do zamrażalnika. 

Bowinkę zblanszowałam, czyli wrzuciłam na 1 minutę do wrzątku, a następnie przełożyłam do miski z zimną wodą. Następnie posiekałam możliwie najdrobniej. Na zimnym oleju zrumieniłam osolony i posiekany czosnek, dorzuciłam posiekane buraczki z liśćmi, doprawiłam pieprzem i dusiłam do miękkości. 
Śmietanę rozmieszałam z pozostałymi jajkami, doprawiłam do smaku solą, pieprzem i cukrem. 
Tortownicę o średnicy 23 cm (wybaczcie, nie dorobiłam się jeszcze profesjonalnej formy do tart) natłuściłam i wysypałam bułką tartą, a następnie wylepiłam schłodzonym ciastem i ponakłuwałam widelcem. Podpiekłam 25 min w 200 stopniach. Następnie wyjęłam na chwilkę z piekarnika, nałożyłam na ciasto uduszoną botwinkę i zalałam masą śmietanową. Wstawiłam jeszcze do piekarnika na kwadrans, tylko tyle, żeby masa śmietanowo - jajeczna zdążyła zgęstnieć. 

S m a c z n e g o !

niedziela, 2 października 2011

Skubaniec z Jeżynami

Bardzo smaczny Skubaniec, czyli cwany, kakaowo-waniliowy, kruchy torcik, który swoją nazwę zawdzięcza efektownemu wykończeniu. Otóż przy skubańcu, górną warstwę ciasta należy po prostu cierpliwie skubać układając na jego wierzchu nieduże kawałki. No i jeżyny. Korzystam, dopóki jeszcze są. Ot, taka fantazja :) Inspiracja? Nieposkromiona słabość do kruchego ciasta . . .

Skubaniec z Jeżynami



Składniki: 
  • 1 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 5 jajek
  • 5 łyżek cukru kryształu
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 25 dag jeżyn
  • 20 dag zimnego masła
  • 2 łyżki ciemnego kakao
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • tłuszcz i bułka tarta do formy
  • cukier puder do posypania

Wykonanie:

Przygotowanie tego ciasta zaczęłam jak zwykle, czyli oddzieleniem żółtek od białek. Obie mąki zmieszałam z proszkiem do pieczenia i cukrem pudrem i przesiałam przez sitko. Zrobiłam w nich dołek, do którego wlałam żółtka i posiekałam z masłem do uzyskania drobnej kruszonki, a następnie zagniotłam czubkami palców gładkie ciasto. Uformowałam z niego dwie kule i do jednej wgniotłam jeszcze kakao, a do drugiej cukier waniliowy. Następnie obie włożyłam na godzinę do zamrażalnika. 
Gdy ciasto się chłodziło, natłuściłam tortownicę o średnicy 23 cm i wysypałam ją bułką tartą oraz ubiłam pianę z białek pod koniec ubijania dodając do niej stopniowo cukier kryształ. 


Jasnym ciastem wylepiłam dno tortownicy, ułożyłam na nim jeżyny i przykryłam pianą z białek, a na nią "poskubałam" ciasto z dodatkiem kakao. Piekłam godzinę w 180 stopniach, a gdy wystygło posypałam jeszcze cukrem pudrem.

S m a c z n e g o !

poniedziałek, 26 września 2011

Obłędne ciasto z malinami

I znów inspiracja przepisem Ewy Wachowicz choć tym razem dość luźna. Za to efekt OBŁĘDNY. Dawno już nie jadłam tak cudownego, choć nieprzekombinowanego ciasta. Recepturę znalazłam poszukując pretekstu do tego, by po raz ostatni wykorzystać kończące się powoli maliny. Za oknem coraz chłodniej, więc nie ciągnęły mnie już pianki, kremy i serniki na zimno. I w ten sposób padło na kruche ciasto z delikatną bezą. Jeszcze raz powtórzę: obłędne! 
Obłędne Ciasto z Malinami



Składniki:
  • 20 dag mąki pszennej
  • 10 dag + 1,5 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 10 dag + 3 łyżki cukru pudru
  • 3 jajka
  • szczypta soli
  • 1/2 kg malin
  • 1/2 szklanki wody
  • 15 dag dobrej jakości konfitury malinowej
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • tłuszcz i bułka tarta do formy

Wykonanie:

Oddzieliłam żółtka od białek. Mąkę pszenną przesiałam na stół, dosypałam 10 dag cukru pudru, cukier waniliowy i mąkę ziemniaczaną. Zrobiłam wgłębienie, do którego wrzuciłam zamrożone masło i żółtka. Siekałam dużym nożem aż do uzyskania drobnej kruszonki, a później szybko zagniotłam rękami kulę i wstawiłam na godzinę do lodówki. 
Wodę zagotowałam z cukrem i konfiturą, w niewielkiej ilości zimnej wody rozpuściłam mąkę ziemniaczaną i szybko mieszając dolałam do gotującej się konfitury. Zdjęłam z ognia, wrzuciłam do kiślu maliny i całość wymieszałam. Odstawiłam do wystygnięcia.



Dużą, prostokątną blaszkę natłuściłam i wysypałam bułką tartą. Wyjęte z lodówki ciasto rozwałkowałam na prostokąt i wyłożyłam nim blaszkę. Następnie gęsto ponakłuwałam widelcem i wstawiłam na 20 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni.
Białka ubiłam na sztywną pianę ze szczyptą soli stopniowo dosypując 3 czubate łyżki cukru pudru. 
Na podpieczone ciasto wylałam kisiel malinowy, a na wierzchu szprycą do tortów ułożyłam kratkę z bezowej piany. Piekłam jeszcze 40 minut zmniejszając temperaturę do 100 stopni.

S m a c z n e g o !

niedziela, 25 września 2011

Moussaka Po Mojemu

Za oknem słońce aż miło, ale na porannym spacerze z psem dostrzegłam dziś szron na trawie. W domu zimno. Co by tu zjeść? Czym się najeść i jednocześnie przywołać lato? W lodówce znalazłam dwa bakłażany i mielone mięso. Oczywiście, moussaka! Grecja, lato, słońce i solidna porcja kalorii . . . od razu wokół jakby cieplej. Ten, kto spodziewa się ortodoksyjnego przepisu, oczywiście, się zawiedzie. To jest moja prywatna interpretacja. 

Moussaka Po Mojemu



Składniki:
  • 2 bakłażany
  • 1/2 kg mielonego mięsa drobiowego
  • 1/2 cebuli
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/4 szklanki czerwonego wina wytrawnego
  • 1/4 szklanki tomatery
  • 1/2 łyżeczki cukru
  • 3 dag masła
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • 1 szklanka mleka
  • oregano,
  • cynamon,
  • gałka muszkatałowa,
  • pieprz, sól
  • oliwa z oliwek

Wykonanie:

Pokroiłam bakłażany, dość nietypowo, bo wzdłuż. Głównie dlatego, że mam akurat prostokątną formę do zapiekania. Porządnie je nasoliłam z obu stron i odstawiłam na godzinę na durszlak, żeby odciekł z nich gorzkawy sok. Zostawiłam na około godzinę. Po tym czasie wyłożoną folią aluminiową blachę spryskałam oliwą, ułożyłam na niej plastry bakłażana, znów pokropiłam oliwą i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około kwadrans, tylko na tyle, żeby zmiękły. Następnie połową opieczonych plastrów wyłożyłam foremkę do zapiekania. 
Na zimną oliwę (wyjątkowo jak na mnie użyłam oliwy z oliwek, w końcu to jednak kuchnia grecka) wrzuciłam posoloną cebulkę, posoliłam. Gdy cebula się lekko zeszkliła, dorzuciłam mielone mięso. Pod koniec smażenia dodałam czosnek i przyprawy (pieprz, oregano, cynamon), dolałam wino, zwiększyłam ogień i odparowałam. Na koniec dorzuciłam jeszcze pomidory i cukier.



Gotowe mięso wyrzuciłam na bakłażana i przykryłam pozostałymi plastrami. Na maleńkim ogniu roztopiłam masło i zrobiłam z mąki lekką, jasną zasmażkę, rozprowadziłam mlekiem i gotowałam mieszając do zgęstnienia. Doprawiłam pieprzem, solą i niewielką ilością świeżo startej gałki muszkatałowej. Zamieszałam i gotowym sosem zalałam zapiekankę. 
Całość wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i piekłam do momentu, w którym sos lekko zbrązowiał. 

S m a c z n e g o !

piątek, 23 września 2011

Sernik z porzeczkami

Wiem, wiem . . . trochę już po porzeczkach. Ale mnie jeszcze udało się dorwać pudełeczko pod Halą Banacha. A ten sernik kusił mnie od dawna. Nie dość, że kocham serniki, to jeszcze słodycz sera przełamana porzeczką . . . niebo w gębie! Tym bardziej, że porzeczki gorąco popieram jako owoc rodzimy czyli taki, który nie płynie do nas tysięcy kilometrów w chmurze konserwantów sezonowy - czyli dojrzewa w naturalnym słońcu. Zupełnie nie rozumiem dlaczego jakoś tak dziwnie porzeczki odchodzą w zapomnienie. 



A, żeby było śmieszniej, jest to przepis bardzo prosty. Choć na pierwszy rzut oka wygląda na dość snobistycznie, to pochodzi z książki dla dzieci. Otóż jest to sernik, który w Knedelkowie piecze bibliotekarka, Pani Ludmiła, a którym zajadają się Cecylka Knedelek i Gąska Waleria :)

Sernik z porzeczkami

Składniki:

  • 3 szklanki sera sernikowego z laską wanilii
  • 6 jajek
  • 1 1/2 szklanki cukru (można dać trochę mniej)
  • 1 budyń śmietankowy
  • 1 filiżanka białych i czerwonych porzeczek
  • szczypta soli


Wykonanie: 

Oddzieliłam żółtka od białek. Białka ubiłam ze szczyptą soli na sztywną pianę tak, żeby spokojnie móc trzymać miskę z pianą do góry nogami nad głową. Żółtka zmiksowałam z cukrem 20 minut na biały krem. Do kręcących się cały czas, ale już na najmniejszych obrotach żółtek dorzucałam naprzemiennie po łyżce sera i zmieszaną z budyniem mąkę. Porzeczki delikatnie obtoczyłam w łyżce mąki i zmieszałam (już za pomocą drewnianej łyżki, a nie miksera) z masą serową, a na koniec bardzo delikatnie domieszałam jeszcze pianę z białek. Przełożyłam do tortownicy o średnicy około 23 cm (tak, tak, bez spodu!), którą wcześniej wysmarowałam masłem i wysypałam tartą bułką. Piekłam trochę nietypowo, ze względu na fanaberie mojego piekarnika, który piecze jakoś tak mało równomiernie, więc 90 minut w ok.130 stopniach, ale Pani Ludmiła twierdzi, że normalnie wystarczy 50 minut w 180 stopniach.

S m a c z n e g o !

czwartek, 22 września 2011

Ostatnie kawałki słońca

Lato powoli już odchodzi. Niby słońce wciąż jeszcze za oknem, ale poranki i wieczory wymagają kurtek . . .brrr. Kiedy zobaczyłam na straganie piękne, złote morele, po prostu wiedziałam, że muszą zagościć w mojej kuchni, zanim ostatecznie znikną razem ze słońcem. Od razu też przyszły mi do głowy knedle, które widziałam w książce Ewy Wachowicz "Słodki Świat". Knedle trochę inne niż zwykle. Bardziej czeskie, bo bułczane, a w dodatku z dodatkiem twarogu. Dla mnie połączenie idealne :) 
A swoją drogą, tuż obok przepisu Pani Ewa przytacza też fajną anegdotkę:

- Co zrobić z kilkoma wagonami gwoździ,
które do niczego się nie nadają?
- Wysłać je do Tyrolu, bo tam
ze wszystkiego potrafią zrobić
nadzienie do knedli.
:)

Knedle z morelami
(oczywiście, jak to u mnie, nieco zmienione w stosunku do oryginału)



Składniki:
(porcja na 8 ogromnych knedli)

  • 20 dag waniliowego twarożku
  • 1 jajko
  • 7 dag cukru
  • 20 dag bułki tartej
  • 4 morele
  • bułka tarta i masło do wykończenia
  • sól i cukier

Wykonanie:

Twarożek wymieszałam z jajkiem i cukrem, a następnie zagęściłam bułką tartą. Gotowe ciasto wstawiłam na godzinę do lodówki, żeby bułka zdążyła napęcznieć. Po wyjęciu z lodówki podzieliłam ciasto na osiem części, a każdą z nich rozpłaszczałam na dłoni, układałam na niej połówkę moreli, zlepiałam końce ciasta i formowałam w dłoniach kulkę. Nie przejmujcie się, że porcja jest mała, te knedle są naprawdę ogromne!
W dużym garnku zagotowałam wodę z dodatkiem cukru i soli. Wrzuciłam knedle na wrzątek i gotowałam na maleńkim ogniu do wypłynięcia. Wyjęłam ostrożnie, ułożyłam na talerzach i polałam zrumienioną na maśle bułką z dodatkiem cukru waniliowego. 


* Na pierwszy rzut oka wygląda, że te knedle są bardzo słodkie, ale to nieprawda. Morela po ugotowaniu zachowuje się podobnie jak śliwka, czyli robi się po prostu mocno kwaśna. Pani Ewa proponuje, by wkładać do każdej moreli jeszcze kostkę cukru, z której ja zrezygnowałam. W oryginalnym przepisie podano je w orzechowej panierce i z morelowym musem ja zdecydowałam się na uproszczoną wersję. 

S m a c z n e g o !

Tradycyjne Knedle ze Śliwkami

wtorek, 20 września 2011

Torcik Podwójnie Marchewkowy

Była już w cieście podwójna cukinia czas na podwójną marchewkę. Obiecałam przecież, że do akcji Warzywa w Słodyczach zgłoszę trzy przepisy. I najlepsze zachowałam na koniec, bo ten torcik zaskoczył mnie samą. Marchewka, cynamon, miód zamiast cukru, wyczuwalny smak kawy i delikatny, orzeźwiający marchewkowy krem. Śmiało polecam nawet tym, którzy nadal nie ufają warzywnym dodatkom w ciastach. Przepis na ciasto pożyczyłam od Bei dokonując niewielkich tylko zmian, krem wymyśliłam sama.

Ciasto Cynamonowo-Marchewkowe



Składniki:

15 dag miodu
2 jajka
30 dag mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki dobrego kakao
1 łyżeczka cynamonu
10 dag startej marchewki
6 łyżek stopionego masła
5 łyżek mocnej, ciepłej kawy

Wykonanie: 

Jajka ubiłam z cukrem, dorzuciłam pozostałe składniki i doprowadziłam do odpowiedniej konsystencji rozrzedzając roztopionym masłem i ciepłą kawą. Piekłam ok 45 minut w 180 stopniach, w tortownicy o średnicy około 23 m. Wyjęłam z piekarnika, wystudziłam i przekroiłam na dwa blaty, a następnie przełożyłam marchewkowym kremem. 

Krem Marchewkowy



Składniki:

2 małe soczki marchewkowe np. Kubuś
2 budynie waniliowe
3 łyżki cukru
1/2 kostki masła

Wykonanie:

Po prostu ugotowałam na soku budyń. Co znaczy, że odlałam pół szklanki soku i rozmieszałam w niej proszek budyniowy i cukier. Resztę soku zagotowałam i mieszając wlewałam rozrobioną miksturę. Mieszałam trzymając na ogniu aż budyń zgęstniał. Gdy lekko przestygł, zmiksowałam z masłem.

S m a c z n e g o !

poniedziałek, 5 września 2011

Makaron z cukinią

Danie, które kocham absolutnie. Szybkie, proste i przepyszne. Cukinie obrodziły nam w tym roku wyjątkowo, więc ten makaron gości na naszym stole bardzo często. A znika jeszcze szybciej niż się je robi :)

Makaron z Cukinią



Składniki:

  • 2 spore cukinie
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 cebuli
  • sól, pieprz
  • 200 ml śmietany 12%
  • 5 dag klarowanego masła
  • ew. bulion do podlania
  • garść siekanego koperku
  • sól, pieprz
  • ugotowany makaron

Wykonanie:

Cukinie kroję na plasterki. Siekam cebulę i czosnek. Cebulę wrzucam na patelnię z masłem i delikatnie solę. Gdy cebule się zeszklą dorzucam cukinię i duszę, aż plasterki zmiękną. W razie potrzeby podlewam bulionem warzywnym. Na koniec doprawiam solą, pieprzem i dorzucam zmiażdżony czosnek, a na koniec zalewam zahartowaną (osoloną i zmieszaną z odrobiną sosu) śmietaną i czekam aż się zagotuje. Pozostaje już tylko wymieszać z makaronem i koperkiem.

S m a c z n e g o !

niedziela, 4 września 2011

Po prostu bób

Oczywiście, że jadam mięso! Ale niekoniecznie latem . . . wczesną jesienią też nie. Niejednokrotnie pisałam już jak bardzo kocham ten czas. Od początku lipca do końca października żyję w kulinarnym raju, który zaczyna się truskawkami, a kończy na dyniach. A jednym z ulubionych źródeł białka o tej porze roku jest bób. Po prostu bób.
Po Prostu Bób



Składniki:

  • 1 kg bobu
  • 1 łyżka soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 5 dag masła
  • 2 ząbki czosnku
  • garść koperku

Wykonanie:

Bób przepłukałam w zimnej wodzie. Wrzuciłam do garnka i zalałam taką ilością zimnej wody, żeby na wysokość dwukrotnie przewyższała ilość bobu. Dołożyłam łyżeczkę cukru i zmiażdżony czosnek, a gdy woda zaczęła wrzeć dosypałam jeszcze sól. Gotowałam w sumie około 30 min. Po tym czasie bób odcedziłam, a na maleńkim ogniu stopiłam masło, wrzucając na nie pod koniec posiekany koperek. I takim koperkowym masłem polałam bób i delikatnie przemieszałam. 

S m a c z n e g o !

piątek, 2 września 2011

Chleb Codzienny

Od pewnego czasu nie kupuję chleba. Co 2-3 dni, po prostu, piekę własny. Ponieważ jestem normalnym człowiekiem, który pracuje, choruje, miewa słabsze dni, sprząta i zajmuje się rodziną, zwykle nie mam czasu na czekanie na chleb zakwasowy. Ten więc pojawia się na naszym stole tylko od wielkiego dzwonu. Nie stać mnie też na kupowanie aż takich ilości mąk orkiszowych, razowych czy innych tzw. ekologicznych. Zwykle bawię się ze zwykłym, drożdżowym przepisem bazowym.Cały sekret tkwi w tym, by taki domowy chleb był szybki w przygotowaniu i niedrogi. I to się da zrobić, spróbujcie sami. Sieję tu więc propagandę - zachęcam do upieczenia tego chleba i dalszego eksperymentowania przede wszystkim te dziewczyny, które jeszcze nie upiekły swojego pierwszego bochenka, bo boją się spróbować. Taki podstawowy chleb jest znacznie prostszy od najprostszego ciasta!

Chleb Codzienny
(idealny dla piekarniczych debiutantek) 


Składniki:

1/2 kg mąki *
1 1/4 szklanki płynu **
2 dag świeżych drożdży
1 czubata łyżeczka soli
2 łyżki ulubionych ziarenek lub innego dodatku ***
1 łyżka oliwy lub 1 białko
woda w sprayu

* najczęściej używam najzwyklejszej, dostępnej w każdym sklepie, najtańszej mąki pszennej typ 650. Czasami mieszam ją w różnych proporcjach z mąką żytnią, razową, orkiszową lub każdą inną, która akurat wpadnie mi w ręce. Ten chleb to nie kończący się eksperyment.
** w podstawowej wersji wystarczy woda. Chociaż zdarza mi się użyć mleka lub maślanki.
*** opcjonalnie. U mnie najczęściej są to pestki dyni, siemienia lnianego, słonecznika, sezam lub mak. A czasami nie dodaję niczego.

Wykonanie: 

Drożdże rozpuszczam w lekko podgrzanym płynie, po kwadransie dosypuję mąkę i sól i wyrabiam 10 minut w mikserze spiralnymi mieszadłami, najpierw 4 minuty na najwolniejszych, a później 6 minut na najszybszych obrotach, pod koniec dodając ziarna (albo nie). Odstawiam na godzinę do wyrośnięcia. Po tym czasie wyjmuję ciasto z miski, wyrabiam kształtując bochenek i odstawiam na kolejne 30 minut. Wierzch bochenka smaruję oliwą, chyba, że pęta mi się po domu jakieś niepotrzebne białko, które ma tę zaletę, że działa jak klej i pozwala też posypać chleb ziarnami. Później zostaje już tylko piekarnik. Piekę ten chleb około 45 - 50 minut w 200 stopniach. *
Po wyjęciu z piekarnik spryskuję jeszcze zimną wodą, żeby skórka ładnie popękała i delikatnie posypują mąką, żeby nadać bochenkowi bardziej wiejski wygląd. Najlepiej pozwolić mu całkowicie wystygnąć, żeby miąższ nabrał odpowiedniej struktury. Ale u nas rzadko się to udaje . . . kto nie lubi świeżego, gorącego chleba?!  



* zdarza mi się też przygotowywać go po prostu w automacie do chleba. 
** to jest ciasto idealne, można też wyrabiać z niego bułki, bułeczki, bagietki, rogaliki i co kto lubi. 

S m a c z n e g o !

środa, 31 sierpnia 2011

Botwina na Ciepło

"Botwinka u nas wysoce niedoceniana jest." - naoglądałam się "Rancza" i została mi z tego taka dziwna składnia :) W każdym razie chciałabym wystąpić jako orędowniczka botwinki. Bo, rzeczywiście, korzystamy z niej niemal wyłącznie w zupach. A tymczasem liść młodego buraka, jest naprawdę fantastyczny w smaku. Najprościej go po prostu udusić (choć bez zbrodniczych zamiarów, bo botwinka Bogu Ducha winna, a właściwie niewinna, ocet winny). 
Botwinka Uduszona



Składniki:

pęczek botwinki (albo nawet dwa)
2 ząbki czosnku
3-4 łyżki tomatery
2-3 łyżki oleju słonecznikowego
sól, pieprz do smaku

Wykonanie:

Liście buraka opłukałam pod zimną wodą, a później zblanszowałam,  czyli wrzuciłam na minutę do wrzątku, a później zanurzyłam w zimnej wodzie, żeby liście zmiękły, ale pozostały jędrne. No i posiekałam odrobinę. Czosnek pokroiłam w plasterki, wrzuciłam na zimny olej, leciutko posoliłam i postawiłam na maleńkim ogniu. Gdy czosnek się zrumienił dorzuciłam botwinkę, a gdy zmniejszyła objętość jak szpinak, dolałam troszkę tomatery, doprawiłam i na chleb. Akurat na grzanki czosnkowe nie miałam ochoty, ale czasem i tak bywa. Tym razem zjadło się ze świeżym, domowym pieczywem.

S m a c z n e g o !