sobota, 29 października 2011

Chleb z prażoną śmietanką i kuminem czyli wracam do WP!

Okazałam się wyrodną córką. Przecież to właśnie w Weekendowej Piekarni zdecydowałam się upiec swój pierwszy, domowy chleb. Ostatnio jednak jakoś się nie składało i ładnych kilka miesięcy nie miałam czasu i głowy do wspólnego pieczenia. Jednak tym razem po prostu nie mogłam się oprzeć . . . chleb z prażoną śmietanką? I to od Tatter? Musiałam spróbować! I bardzo polecam - wyjątkowo delikatny, biały, aromatyczny chleb, który jak na drożdżowy wypiek baaardzo długo zachowuje świeżość. Kuszą mnie jeszcze ałtajskie rożki Marianny, ale w październiku już się raczej nie wyrobię. No i czekam na listopadowe propozycje. A przepis cytuję dokładnie za autorką, choć ciasto wyszło mi trochę rzadko i nie formowałam  bochenka, tylko upiekłam chleb w długiej keksówce.

Chleb z prażoną śmietanką i kuminem



Pate fermentee:
 
220 g białej pszennej maki chlebowej
0,5 g świeżych drożdży
5 g soli
170 g wody

Przygotowanie:  

Wszystkie składniki pate wymieszać w misce, zostawić na 2 godziny w temperaturze pokojowej, następnie zostawić w lodowce na całą noc.

Na prażona śmietankę:
 
150 g śmietanki kremówki

Ciasto właściwe:
 
270 g białej pszennej mąki chlebowej
20 g mąki pszennej razowej
150 g wody
8 g świeżych drożdży
pate fermentee
50g prażonej śmietanki
7 g soli
10 g kuminu










Przygotowanie: 

Aby przygotować prazoną śmietankę, należy ją powoli gotować na małym ogniu, aż cała woda wyparuje, oddzieli się tłuszcz, a cukry i białka mlekowe zmienią się w brunatne okruszki. Ze 150g pozostanie około 70g, z czego do przepisu potrzeba 50g.

Gdy śmietanka stygnie, z lodówki wyciągnąć pate fermentee.

Potem zabieramy się za ciasto chlebowe. Drożdże rozpuścić w 50g wody. Resztą płynu rozprowadzić zaczyn. Wymieszać ze sobą wszystkie składniki ciasta za wyjątkiem soli. Wyłożyć na stół i zagniatać kilka minut. Dodać sól, kontynuując zagniatanie (kolejne 5-6 minut). Powinno powstać gładkie i lśniące ciasto, które wkładamy do miski by wyrosło przez ok. 1 1/2 godziny, składając je raz po 45 minutach. Po tym czasie ciasto należy odgazować, złożyć w owalny bochenek i umieścić w koszu złączeniem do góry. Zostawić do wyrośnięcia na ok. 50 minut, a w tym czasie rozgrzać piec z kamieniem do 250 stopni (lub na maksimum Waszych piekarników). Przed pieczeniem chleb należy naciąć, ew. posmarować wybraną glazurą i włożyć delikatnie na kamień. Od razu zmniejszyć temperaturę do 220 stopni Celsjusza i piec z parą 15 minut. Potem parę wypuścić i dopiekać jeszcze 20 minut.


 

Źródło: Piekarnia Tatter

S m a c z n e g o !

wtorek, 25 października 2011

Francuska Tarta z Melonem

Francuska właściwie tylko z powodu ciasta, ale za to dzięki niemu też znacznie mniej kłopotliwa. Właściwie pojawiła się u mnie przez przypadek, bo od kilku dni zalegał mi w lodówce kupiony bez specjalnego pomysłu melon, zdecydowanie zbyt duży by całego podać jako przekąskę w towarzystwie szynki. I w końcu wylądował w tarcie. Ten melonowy krem okazał się rewelacyjny, bardzo orzeźwiający i charakterystyczny w smaku. Bardzo polecam!

Francuska Tarta z Melonem



Składniki:
  • 1/2 melona
  • 1 kieliszek wiśniówki na spirytusie
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 3 + 3 łyżki cukru
  • 1/2 łyżeczki suszonej mięty
  • 1 galaretka pomarańczowa
  • 200 ml śmietany 30%
  • tłuszcz i bułka tarta do tarty
  • 2 łyżki roztopionego i wystudzonego masła
  • 3 płaty ciasta francuskiego

Wykonanie:

Melona obrałam ze skórki i pokroiłam w kostkę, a następnie zmiksowałam (taką końcówką jak do przecierania zupek dziecięcych) z 3 łyżkami cukru, sokiem z cytryny, wiśniówką i miętą. Galaretkę przygotowałam na 1/2 szklanki wody i zmieszałam z melonem. Gdy masa zaczęła lekko tężeć, dodałam jeszcze ubitą z 1 łyżką cukru śmietanę i wstawiłam do lodówki.
Tortownicę o średnicy 23cm (wybaczcie, nadal nie dorobiłam się formy to tart) natłuściłam i wysypałam tartą bułką. Następnie wyłożyłam ją pierwszym płatem ciasta, które posmarowałam roztopionym i wystudzonym masłem i posypałam łyżką cukru. Rozłożyłam kolejny płat ciasta, znów posmarowałam masłem i wysypałam cukrem, rozłożyłam ostatni płat ciasta, mocno ponakłuwałam widelcem i obciążyłam środek grochem. Piekłam 30 minut w 200 stopniach, aż ciasto ładnie się zrumieniło.
Gdy ciasto wystygło, wlałam do tary stężały krem i jeszcze na 2 godziny wstawiłam do lodówki.

Smacznego!

niedziela, 23 października 2011

Faszerowany Kabaczek

Jakiś czas temu, dzięki przeglądaniu blogowych statystyk, zorientowałam się, że przepisy na kabaczka są wyjątkowo poszukiwane. Otóż w ubiegłym roku popełniłam z niego zwyczajne leczo, które po dziś dzień znajduje się na top liście oglądanych przez Was przepisów. Co więcej, kabaczek jest również na czele słów, dzięki którym trafiacie do mnie z wyszukiwarek. Rozejrzałam się po innych blogach i zrozumiałam dlaczego. Za trzęsienie tam dyni, cukinii i bakłażanów. Kabaczka zdecydowanie mniej. Dlatego zdecydowałam się na umieszczenie tu jeszcze jednego przepisu z kabaczkiem w roli głównej. 
Przepis ten, podobnie jak leczo wymyśliła Moja Mama i uważałam go zawsze za tak oczywisty, że jakoś umknął mi na blogu, mimo, że kabaczki mamy w ogrodzie i przyrządzamy je w ten sposób nader często. Czas to zapomnienie nadrobić. 

Faszerowany Kabaczek



Składniki:

  • 1 spory kabaczek
  • 1/2 kg mielonego mięsa drobiowego
  • 1/2 cebuli
  • 15 dag bułki tartej
  • 2 ząbki czosnku
  • suszony majeranek
  • słodka papryka w proszku
  • sól, pieprz
  • tłuszcz do smażenia
  • 1/2 l bulionu warzywnego lub drobiowego
  • 2 jajka
  • 5 dag mąki pszennej

Wykonanie:



Obrałam kabaczka i pokroiłam go w grube, 2 cm plastry, a następnie wydrążyłam z nich pestki robiąc w plastrach kabaczka okrągłe dziury. Mięso przygotowałam dokładnie jak na mielone. Oznacza to, że 10 dag bułki tartej zalałam gorącą wodą i odstawiłam na chwilę do spęcznienia. Cebulę posiekałam i zeszkliłam na tłuszczu, pod koniec smażenia dodając do niej przeciśnięty przez praskę czosnek. Następnie cebulę z czosnkiem i spęczniałą bułkę dodałam do mięsa, wbiłam jajko, doprawiłam i wyrobiłam ręką na gładką masę. Następnie nałożyłam mięsną masę do dziur w plastrach kabaczka i obtaczałam kolejno w mące, jajku i bułce tartej. Później obustronnie obsmażyłam dwustronnie na mocno rozgrzanym tłuszczu do zrumienienia bułki. Usmażone kabaczki ułożyłam w dużym garnku, podlałam bulionem i dusiłam na małym ogniu pod przykryciem około godziny. *

Smacznego!

* Istnieje jeszcze "gołąbkowa" wersja tego przepisu, w której do mięsa zamiast bułki dodaję ugotowany ryż, a sos z duszenia zaciągam koncentratem pomidorowym i redukuję do zgęstnienia.

poniedziałek, 17 października 2011

Placuszki z Borówkami na dobry początek tygodnia

Nie kupowałam w tym roku borówek amerykańskich, bo osiągały horrendalne wprost ceny. Na moim snobistycznym , osiedlowym straganie życzono sobie nawet 12 PLN za 200g! Więc kiedy ostatnio udało mi się wypatrzyć, pod Halą Banacha, takie samo pudełeczko za 8 PLN i uświadomiłam sobie, że drugiej szansy już pewnie nie będzie, po prostu nie mogłam się oprzeć.

Na początku wymarzyłam sobie z nich muffiny, takie prawdziwe, amerykańskie z borówką i żółte od mąki kukurydzianej. Miałam tylko jeden problem; nie odpowiada mi specyficzny posmak mąki kukurydzianej . . . po co piec coś tylko dlatego, że jest śliczne i może nawet obiektywnie smaczne, ale na pewno się tego nie zje? Zwłaszcza jeśli to jedyna w roku okazja na wykorzystanie borówki amerykańskiej? 



No i w ten sposób borówki wylądowały w fantastycznym śniadaniu. Amerykanie nazywają to "pancakes", co u nas bezpośrednio tłumaczy się jako naleśniki i jest to tłumaczenie średnio trafione. W praktyce robi się ciasto zbliżone do naleśnikowego (trochę może gęstsze), tyle, że ze sporym dodatkiem proszku do pieczenia i  smaży z niego małe placuszki, które pięknie rosną na patelni. Porównanie do racuchów też jest średnio trafione, bo przecież racuch powinien wyglądać tak. W dodatku w Stanach najczęściej przygotowuje się wersje prawie bezcukrowe i podaje ze smażonym bekonem, ewentualnie polewa syropem klonowym lub miodem. Przy mojej zwichrowanej, słodkiej wersji z borówkami pozostanę więc przy nazwie "placuszki". I kropka.

Placuszki z Borówkami

Składniki:
  • 1 1/4 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 3 łyżki cukru
    2 łyżeczki proszku do pieczenia
    szczypta soli
  • 1 jajko,
  • 2 stopionego i wystudzonego masła
  • 1 szklanka maślanki
  • 20 dag borówek amerykańskich
  • ewentualnie cukier puder do posypania (dla mnie niekoniecznie)
  • tłuszcz do smażenia
Wykonanie:



Najprostsza receptura świata. Osobno wymieszać wszystko suche, czyli mąkę, proszek do pieczenia, sól, cukier. Osobno rozbełtać wszystko mokre, czyli jajko z maślanką i olejem. A później mokre wlać do suchych i krótko zmiksować i delikatnie wmieszać do środka borówki. A później już tylko smażyć z obu stron na złoto. Ja na średniej wielkości patelni smażyłam jednocześnie 4-5 placuszków. Pięknie rosną, są delikatne, puszyste i świetnie poprawiają humor, nawet w poniedziałkowy poranek.

S m a c z n e g o !

niedziela, 16 października 2011

Makaron Po Bałkańsku

Oczywiście nie jest to żaden sztywny przepis. Raczej prywatna wariacja na temat makaronu, papryki i jogurtu. Przypadek zrządził, że to akurat miałam w lodówce, a wyszło coś pysznego. Sos z pieczonej papryki zaostrzony pepperoni, złagodzony jogurtem greckim i zaromatyzowany natką pietruszki. Efekt zgłaszam do konkursu Lubelli "Pasta Ispirando"

Makaron Po Bałkańsku
(porcja dla 4 osób)


Składniki:

  • 1 kg czerwonej papryki (u mnie zaplątały się też 2 żółte sztuki)
  • 1 zielone pepperoni (jeśli użyjecie chili też nic się raczej nie stanie)
  • 3 łyżki oleju słonecznikowego
  • sól, pieprz, cukier do smaku
  • 1 łyżeczka słodkiej, mielonej papryki (jeśli ktoś lubi żyletki, może użyć ostrej)
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 100 ml jogurtu greckiego
  • 40 dag makaronu (z czystym sumieniem polecam pełnoziarnisty Lubelli o dowolnym kształcie)

Wykonanie:


Papryki pokroiłam wzdłuż na ćwiartki, ułożyłam na blasze skórką do góry i piekłam w 200 stopniach, aż skórka prawie całkiem sczerniała. Następnie szybko wrzuciłam paprykę do woreczka foliowego, szczelnie go zawiązałam i odstawiłam na pół godziny. Następnie obrałam papryki ze skórki, a miąższ drobniutko posiekałam. Zmieszałam z sokiem, który wyciekł z papryki podczas pieczenia i posiekaną pepperoni, z którego wcale nie usuwałam pestek, bo zależało mi na dodaniu potrawie odrobiny ognia. 

Na rozgrzanym oleju podsmażyłam mieloną paprykę, gdy zaczęła mocno pachnieć, dorzuciłam mieszankę pieczonej papryk i chwilę dusiłam, żeby całość dobrze się podgrzała. W tym czasie, w mocno osolonej wodzie, ugotowałam makaron.

Gdy papryka rozpadła się w sos, doprawiłam go jeszcze, wyłączyłam ogień i sypnęłam natką pietruszki. A później wyłożyłam na odcedzony makaron, kładąc na środku kleks z greckiego jogurtu. Gotowe.

S m a c z n e g o !

sobota, 15 października 2011

Włosko-Polski Makaron Normy

Pasta alla Norma to jedno z najpopularniejszych we Włoszech, choć wciąż jeszcze mało znanych u nas primi pasti (czyli pierwszych dań). Ma w dodatku kilka rzadkich dla włoskich past zalet; stosunkowo niskokaloryczna, bo bez dodatku żółtego sera, a do tego mięso zastępuje w niej bakłażan. U mnie, po polsku panierowany, ale dbający o linię mogą go po prostu zgrillować. 

A w dodatku wiąże się z nim historia pewnej opery. (Czy może być coś bardziej włoskiego niż połączenie makaronu i opery?!) Otóż podobno nazwę tej potrawie nadał pewien krytyk muzyczny po premierze "Normy" Belliniego porównując smak dania do niezwykle trudnej i pięknej arii sopranowej tytułowej bohaterki.



I dlatego właśnie uznałam, że ta nieco spolszczona wersja mojego ulubionego makaronu doskonale nadaje się do organizowanego przez durszlak.pl i Makro konkursu "Viva Italia!"

Makaron Normy
(porcja na 4 osoby)

Składniki:

  • 2 bakłażany
  • olej słonecznikowy (dla ortodoksów oliwa z oliwek)
  • 10 dag bułki tartej z dodatkiem granulowanego czosnku
  • 2 jajka
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 40 dag ulubionego makaronu
  • 1 szklanka sosu marinara
  • garść liści świeżej bazylii
  • 15 dag kremowego serka twarogowego (dla ortodoksów ricotty)
  • pieprz, sól



Wykonanie:

Bakłażany bez obierania ze skórki pokroiłam na grube na palec plastry, mocno osoliłam i odstawiłam na godzinę, żeby odciekły z gorzkiego soku, a następnie osuszyłam papierowym ręcznikiem. Następnie panierowałam je systemem: mąka-jajko-bułka tarta i usmażyłam na rozgrzanym tłuszczu jak kotlety.

W czasie gdy bakłażan się smażył, ugotowałam makaron (oczywiście, al dente) w dużej ilości mocno osolonej wody, posiekałam bazylię i podgrzałam marinarę. Odcedzony makaron wysypałam na dużą miskę, obsypałam pokrojonymi na ćwiartki kotlecikami z bakłażana, posypałam bazylią, doprawiłam do smaku, zalałam marinarą, przemieszałam, a na wierzchu rozsypałam pokruszony twaróg. 

S m a c z n e g o !

poniedziałek, 10 października 2011

Muffinki z podziękowaniem dla Oli

Znacie to? "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" - pisał bodajże Mickiewicz. Moi przyjaciele przechodzą ostatnio nie lada test. Zostali mi właściwie Julka z Wojtkiem, o których pisałam tu już nie raz, no i Ola. Której niby nie ma, a jednak kiedy trzeba pomaga bez wahania. Olu, dziękuję!



A ponieważ pora już żegnać się z owocami jagodowymi, dziś u mnie muffinki z jeżynami. Oczywiście, z dedykacją dla Oli. Choć pewnie piękna, szczupła, przebojowa Ola wolałaby coś dietetycznego, dziś dla niej ode mnie odrobina słodyczy jako remedium na szarość gorszych dni i mróz, ten za oknem i ten w sercach. A przepis znów pochodzi od uroczej Cecylki Knedelek, która jednak użyła do nich czereśni.

Maślankowe Muffinki z Jeżynami

Składniki:

  • 25 dag świeżych jeżyn
  • 10 dag masła
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 3 jajka
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanka maślanki
  • szczypta soli

Wykonanie:



Mąkę zmieszałam z proszkiem do pieczenia, cukrem, solą, pokrojonym masłem, żółtkami, maślanką i zmiksowałam. Delikatnie domieszałam do masy ubite na sztywno białka. Ciasto nałożyłam do muffinkowych foremek do 2/3 ich wysokości i w każdej utopiłam dorodną jeżynę. Piekłam około 30 minut w 180 stopniach. 

S m a c z n e g o !

piątek, 7 października 2011

Czerwone Gołąbki z Ziemniakami

No i jakoś tak zabrzmiało PRL-owsko :) Ale nie w tym sęk. Wszystkiemu winna Polka, która zawitała kiedyś do mnie skuszona wspólną miłością do botwiny na ciepło w wersji wcale niezupowej. I napisała mi wtedy, że fajne byłyby takie gołąbki zawijane w liście botwinki i, oczywiście, pomysłem zachwyciła mnie kompletnie. Tyle tylko, że po przyniesieniu ostatniego pęczki botwinki, te listki wydały mi się jakieś takie . . . małe. Zwyczajnie poddałam się lenistwu i nie chciało mi się zwijać ich po trzy czy cztery. Botwinka poszła więc do tarty, ale że czas już późny, wciąż zostało mi kilka małych buraczków. A gołąbki z pomysłu Polki jakoś nie chciały się odczepić. No i oto efekt :)

Czerwone Gołąbki z Ziemniakami


Składniki:

  • 18 dużych liści winogron (+ drugie tyle do wyłożenia dna garnka)
  • 4 spore ząbki czosnku
  • 80 dag dobrych, twardych ziemniaków
  • 20-30 dag buraczków
  • 1/2 korzenia chrzanu
  • 1 cebula
  • 1 jajko
  • sól i pieprz do smaku
  • tłuszcz do smażenia
  • dobry, domowy wywar warzywny do podlewania

Wykonanie:

Ziemniaki, bez obierania wrzuciłam do niewielkiej ilości zimnej wody i lekko obgotowałam. Dosłownie 5 minut od zagotowania wody. Nie chodziło o to, żeby ziemniaki całkowicie się ugotowały, tylko leciuteńko zmiękły i zmarszczyły skórkę. Buraczki zawinęłam w folię aluminiową i upiekłam w piekarniku, ponieważ miałam kilka małych, bardzo młodych sztuk wystarczył im kwadrans w 200 stopniach. Obrane ziemniaki i buraczki starłam w malakserze razem z chrzanem. Na zimny tłuszcz wrzuciłam posiekaną cebulę, osoliłam, postawiłam na ogniu i smażyłam na małym ogniu tylko tyle, żeby się zeszkliła, a później razem z tłuszczem przerzuciłam do masy ziemniaczano-buraczanej, dodałam jeszcze jajko, wymieszałam, doprawiłam. 
Liście winogron umieściłam w misce. W dużym garnku zagotowałam wodę z czosnkiem i na 3  minuty zalałam nią winogronowe liście. Później już tylko zawijałam w nie przygotowane nadzienie. Na rozgrzanym mocno w żeliwnym garnku tłuszczu ułożyłam warstwę pozostałych winogronowych liści, a na nich gołąbki. Dusiłam około 2 godzin, w miarę potrzeby podlewając bulionem.

S m a c z n e g o !

PS. A przepis bierze udział w durszlakowym konkursie "Tost, Burak, Kawior", oczywiście w kategorii Burak.  

wtorek, 4 października 2011

Tarta z Botwinką

Coś mi słabo w tym roku wyrosły buraczki. Nie ma jednak tego złego . . . dzięki temu nadal mam dostęp do świeżej, absolutnie ekologicznej botwinki :) I w ten sposób narodził się pomysł na tartę. Od razu i bez bicia przyznaję, że sam pomysł znalazłam na którymś z kulinarnych blogów, ale, niestety, nie mogę go teraz odnaleźć. Poniższa wersja jest więc po prostu wariacją na temat. I jeszcze jedno; ta tarta jest nie tylko smaczna, ale też niezwykle atrakcyjna z wyglądu :)
Tarta z młodymi buraczkami



Składniki: 
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 15 dag masła
  • 4 jajka
  • 150 ml śmietany 12%
  • 1 łyżeczka soli
  • 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich
  • 2 spore ząbki fioletowego czosnku
  • olej słonecznikowy
  • spory pęczek młodych buraczków razem z liśćmi 
  • sól, cukier i pieprz do smaku
  • tłuszcz i bułka tarta do formy

Wykonanie:

Obie mąki przesiałam na stolnicę, w usypanym kopczyku zrobiłam dziurkę, w którą wbiłam 2 jajka. Dodałam sól, zioła prowansalskie i posiekane masło. Posiekałam jeszcze wszystko razem do uzyskania drobnej kruszonki, wyrobiłam ręcznie gładkie ciasto o wstawiłam na 1 godzinę do zamrażalnika. 

Bowinkę zblanszowałam, czyli wrzuciłam na 1 minutę do wrzątku, a następnie przełożyłam do miski z zimną wodą. Następnie posiekałam możliwie najdrobniej. Na zimnym oleju zrumieniłam osolony i posiekany czosnek, dorzuciłam posiekane buraczki z liśćmi, doprawiłam pieprzem i dusiłam do miękkości. 
Śmietanę rozmieszałam z pozostałymi jajkami, doprawiłam do smaku solą, pieprzem i cukrem. 
Tortownicę o średnicy 23 cm (wybaczcie, nie dorobiłam się jeszcze profesjonalnej formy do tart) natłuściłam i wysypałam bułką tartą, a następnie wylepiłam schłodzonym ciastem i ponakłuwałam widelcem. Podpiekłam 25 min w 200 stopniach. Następnie wyjęłam na chwilkę z piekarnika, nałożyłam na ciasto uduszoną botwinkę i zalałam masą śmietanową. Wstawiłam jeszcze do piekarnika na kwadrans, tylko tyle, żeby masa śmietanowo - jajeczna zdążyła zgęstnieć. 

S m a c z n e g o !

niedziela, 2 października 2011

Skubaniec z Jeżynami

Bardzo smaczny Skubaniec, czyli cwany, kakaowo-waniliowy, kruchy torcik, który swoją nazwę zawdzięcza efektownemu wykończeniu. Otóż przy skubańcu, górną warstwę ciasta należy po prostu cierpliwie skubać układając na jego wierzchu nieduże kawałki. No i jeżyny. Korzystam, dopóki jeszcze są. Ot, taka fantazja :) Inspiracja? Nieposkromiona słabość do kruchego ciasta . . .

Skubaniec z Jeżynami



Składniki: 
  • 1 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 5 jajek
  • 5 łyżek cukru kryształu
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 25 dag jeżyn
  • 20 dag zimnego masła
  • 2 łyżki ciemnego kakao
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • tłuszcz i bułka tarta do formy
  • cukier puder do posypania

Wykonanie:

Przygotowanie tego ciasta zaczęłam jak zwykle, czyli oddzieleniem żółtek od białek. Obie mąki zmieszałam z proszkiem do pieczenia i cukrem pudrem i przesiałam przez sitko. Zrobiłam w nich dołek, do którego wlałam żółtka i posiekałam z masłem do uzyskania drobnej kruszonki, a następnie zagniotłam czubkami palców gładkie ciasto. Uformowałam z niego dwie kule i do jednej wgniotłam jeszcze kakao, a do drugiej cukier waniliowy. Następnie obie włożyłam na godzinę do zamrażalnika. 
Gdy ciasto się chłodziło, natłuściłam tortownicę o średnicy 23 cm i wysypałam ją bułką tartą oraz ubiłam pianę z białek pod koniec ubijania dodając do niej stopniowo cukier kryształ. 


Jasnym ciastem wylepiłam dno tortownicy, ułożyłam na nim jeżyny i przykryłam pianą z białek, a na nią "poskubałam" ciasto z dodatkiem kakao. Piekłam godzinę w 180 stopniach, a gdy wystygło posypałam jeszcze cukrem pudrem.

S m a c z n e g o !