Ukochane u nas tak bardzo, że w tajemniczy sposób znika przynajmniej łubianka dziennie. Najczęściej z resztą bez żadnych specjalnych zabiegów, tak po prostu. Mój ulubiony przepis na truskawki; wyjąć z łubianki, oderwać szypułkę i zjeść :)
W dodatku przyznam się do strasznego grzechu przeciwko higienie; nigdy nie płuczę truskawek i basta. Tracą słodycz. Ale jeśli już ktoś się uprze, radzę opłukać przed wyrwaniem szypułek, inaczej smakują jak te sprowadzane w grudniu z Holandii. Ulubiona odmiana: marmoladki - twarda i jędrna.
A kiedy już się znudzą (jak to możliwe?!) albo kupi się akurat takie mniej słodkie można je wrzucić do zgrabnej miseczki, podziabać trochę nożem, posypać cukrem i zostawić na godzinkę, żeby puściły sok. A później polać chłodną kremówką. Albo nawet kremówkę wcześniej ubić. Albo zalać galaretką . . .
A jeśli uda się kupić takie nieco przejrzałe, to wystarczy odrobina kefiru albo maślanki (najlepsze gdy zgrzeszy się dodatkiem choćby odrobiny prawdziwej śmietany), trochę cukru i 2 minuty pracy miksera. Uwaga - chlapie!
A kiedy jest bardzo gorąco wystarczy sam mikser z odrobiną cukru i do zamrażalnika, tak powstają najlepsze lody na świecie.
A kiedy trzeba zrobić obiad, wystarczy z odrobiną cukru (najlepiej waniliowego albo z dodatkiem cynamonu) wrzucić je do pieroga albo knedla. Przepis na takie knedle wrzuciłam już tutaj, a ulubione ciasto pierogowe tutaj.
Podobno doskonale smakują z zielonym pieprzem, ale jakoś wolę tradycyjne smaki. No i te wszystkie ciasta. No, nie! Nie wymagajcie ode mnie porządnego przepisu. W kwestii truskawek to zawsze jest improwizacja. Wystarczy wziąć ulubiony serek homo (naturalny, jeśli nie lubicie zbyt słodko albo truskawkowy jeśli ma być bardzo truskawkowo albo mój ulubiony - waniliowy)albo ubić kremówkę. A później wymieszać to z ostudzoną, ale jeszcze płynną galaretką i kawałkami truskawek. Można schłodzić w pucharkach. Można zalać tym maczane w kawie biszkopty. Można po prostu przełożyć biszkopt, albo zwinąć go w roladę. Albo można tym nadziać kruche babeczki i zalać czekoladą. Wiem, że można, bo wszystko to robiłam. Albo pokroić na prostokąty i pomalować rozpuszczoną czekoladą, żeby udawało ptasie mleczko. I efekt jest zawsze fantastyczny.
A na śniadanie można sobie plasterkami truskawek obłożyć tosty . . .
Kto wprawny w kuchni, ten wie o co chodzi. A dla tych, którzy mniej wprawni . . . naprawdę nie jestem w stanie podać żadnego konkretnego przepisu na truskawki. Wszystkie serniki na zimno, torty piankowe, babeczki i ptasie mleczka robię zawsze "na oko", niemal magicznie i w zupełnym amoku. Ale specjalnie na dziś jeden porządny przepis pożyczyłam sobie od znajomego.
N a l e ś n i k o w y T o r t
A n d r ze j a
Składniki:
- 1 kg truskawek
- 150 g serka waniliowego
- cukier do posypywania truskawek
- talerz puszystych, omletowych, grubych i słodkich naleśników, najlepiej takich na pianie z białek i z dodatkiem wody gazowanej, a nawet z odrobiną proszku do pieczenia i koniecznie, koniecznie z jednej strony lekko niedosmażonych, żeby truskawki się do nich kleiły, bo inaczej tort nie zachowa formy przy krojeniu :)
Wykonanie:
Truskawki pokroiłam w plasterki. Naleśnik położyłam na talerzu, tą niedosmażoną stroną do góry i obłożyłam plasterkami truskawek, posypałam cukrem, a dziury zaklajstrowałam serkiem. Na tym położyłam kolejnego naleśnika, znowu niedosmażoną stroną do góry, a na nim znów truskawki. I tak aż do końca naleśników i truskawek.
Można to zjadać i na zimno, i na ciepło. Jak kto lubi. Można rozgotować trochę truskawek na sos, albo polać sosem czekoladowym. Widać dzisiaj nie dzień na porządne przepisy. To pewnie efekt nadmiaru truskawek.
W każdym razie: Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz