Przyznaję, że pod tym względem jakoś u mnie biedniej. Brak mi chyba fotograficznej techniki, cierpliwości, fantazji, czasami, po prostu, czasu. Czasami dlatego, że życie zwyczajnie goni, a czasami, zanim zdecyduję, że to jest właśnie to - przepis gotowy, godny opisania i sfotografowania, zanim pobiegnę po aparat, do sfotografowania pozostają już tylko nędzne resztki.
Tak właśnie było z tym ciastem. Nie wiem, co się stało, chyba zjadło się samo, czy co?! A może winien temu pewien zakochany w wiśniach domownik? Wybaczcie więc zdjęcia, są jakie są. Ale może to właśnie jest najlepsza rekomendacja dla tego ciasta? Bo jest cuuuuuuuuudowne! Baaaaardzo czekoladowe, wilgotne, a z wiśniami komponuje się tak, że . . . co ja będę opisywać! Upieczcie, absolutnie warte grzechu . . .
C z e k o l a d o w e C i a s t o
z W i ś n i a m i
Składniki:
- 2 1/2 szklanki mąki
- 3 tabliczki gorzkiej czekolady, min. 70% kakao
- 1 1/2 szklanki cukru
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 3 łyżki kakao
- szczypta soli
- 6 jajek
- 1 szklanka oleju słonecznikowego
- 350 ml maślanki
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 80 dag wydrylowanych wiśni
Wykonanie:
Czekoladę posiekałam najdrobniej jak tylko się da. To ważne, żeby jej nie trzeć, bo w cieście powinny unosić się maleńkie, rozpływające się na wiśniach kawałki czekolady. Wiśnie wydrylowałam, osączyłam z soku, oprószyłam 2 łyżkami mąki i przemieszałam.
Wszystkie sypkie składniki wymieszałam (mąka, cukier, sól, proszek do pieczenia, mąka ziemniaczana, kakao) i zmiksowałam dodając kolejno maślankę, jajka i olej.
Do gotowego ciasta wrzuciłam wiśnie, kawałki czekolady i delikatnie wymieszałam, już przy użyciu tylko łyżki. Przelałam do największej posiadanej blachy, którą wcześniej natłuściłam i wysypałam tartą bułką. Piekłam około 90-100 minut w 160 stopniach.
S m a c z n e g o !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz