B o c z e k p o w a r s z a w s k u
Przepis podpatrzyłam u mamy jednej z koleżanek. Nie mam pojęcia jak smakuje, bo nie jadam wieprzowiny. Ale wśród męskiej części domowników przyjął się znakomicie. W dodatku wychodzi niedrogo. Pachnie obiecująco, wygląda dość tradycyjnie. Nigdy nie odważyłam się posypać zieleniną (choć wizualnie prosi się jak diabli), bo jeszcze okazałoby się, że podałam coś zdrowego i nikt by tego do ust nie wziął. Nie należy podawać zbyt często, bo to bomba cholesterolowa.
Składniki (dla 3 osób):
60 dag surowego boczku, ładnie przerośniętego
smalec do smażenia
2 spore cebule
1 puszka białej fasolki flagolet
2 łyżki koncentratu pomidorowego
sól, pieprz, magi, czosnek, majeranek,
jajko i bułka do panierowania
Wykonanie:
Boczek kroję na zgrabne kawałki, zwykle wychodzi ich 6. Nacieram je z każdej strony przyprawami, chowam do woreczka i wstawiam na noc do lodówki. Jeśli ktoś ma cierpliwość i odpowiedni ostry nóż, można boczek ponacinać w ładną krateczkę. Mnie się zwykle nie chce, bo pod panierką cały efekt i tak znika.
Następnego dnia kroję cebulkę w półkrążki, wrzucam na zimy smalec i lekko solę, żeby puściła sok (łudzę się, że tym sposobem zużywam mniej tłuszczu). Na mocno rozgrzanym już i skwierczącym tłuszczu układam kawałki boczku i podsmażam z każdej strony na lekko brązowo. Dolewam pół szklanki wody, potrząsam nad garnkiem butelką magi, zmniejszam ogień i zostawiam na godzinkę. Niech się dusi.
Po godzinie wyjmuję mięso a powstały sos mieszam z koncentratem i wrzucam do niego niezbyt dokładnie odcedzoną fasolkę. Czekam aż się zagotuje i zasadniczo mam z głowy. Sos wytarczy podgrzać tuż przed podaniem, a mięso musi wystygnąć.
Jakieś 20-30 minut przed planowaną godziną obiadu panieruję boczek jak schabowego i znów wrzucam na rozgrzany tłuszcz. Kiedy odwracam boczek na ostatni boczek, włączam ogień pod fasolką. Dochodzi akurat.
A jeśli tak się akurat zdarzy, że taki obiad wypadnie mi w wolny dzień i chcę wyjątkowo błysnąć dopiekam jeszcze chlebowe paluchy. Są całkowicie pszenne, więc jasne i mężczyzna nie protestuje. A kształt sprawia, że są wyjątkowo wygodne do przygryzania do obiadu. Od wszelkich surówek, tak na wszelki wypadek, w takim dniu trzymam się z daleka.
C h l e b o w e P a l u c h y
Składniki (akurat na 3 sztuki):
1/2 szklanki mleka,
1 łyżeczka oliwy
1 łyżeczka cukru (płaska)
1/2 szklanki wody gazowanej
2 dag świeżych drożdży
1 łyżeczka soli
2 szklanki mąki
Wykonanie:
Z lekko podgrzanego mleka, cukru i drożdży robię rozczyn (podgrzewam mleko z cukrem, wkruszam drożdże i mieszam do rozpuszzenia - mleko nie może być gorące!). Zostawiam go do wyrośnięcia na 15-20 minut. Po tym czasie delikatnie mieszam go z wodą i wlewam do czekającej już w robocie mąki. Wyrabiam na programi do ciasta drożdżowego i odstawiam do wyrośnięcia. Trwa to około godziny.
Po tym czasie bardzo luźne ciasto (takie ma być - tylko siłą woli powstrzymuję się od dosypania mąki) wykładam na stolnicę, przekrawam wzdłuż na trzy części i delikatnie przenoszę na blachę. I znów pozwalam rosnąć, ale tym razem krócej, jakieś 30 min. Po tym czasie nacinam ukośnie w kilku miejscach i piekę w bardzo gorącym (nawet 250 stopni) z dużą ilością pary przez około 20 minut.
S m a c z n e g o !
hehe...rozwaliło mnie to-a niech ma;)
OdpowiedzUsuńco jak co ale męskie smaki z reguły odbiegają od kobiecych. takim boczkiem zachwyciłby się mój W.;)
pozdrawiam
No właśnie. A ponieważ na ogół żyje się w parach, trzeba mieć w repertuarze też kilka męskich smaków :)
OdpowiedzUsuń