wtorek, 20 października 2015

Śliwki z Grudziądza na kruchym cieście bezglutenowym (ciasto wegańskie)

                    Bo ja jestem taka strasznie zaściankowa. I do tego tak okropnie bezczelna, że wcale się tego nie wstydzę. Jakoś wcale a wcale nie ciągnie mnie ani słoneczna Majorka ani historyczny Egipt ani nawet, (o zgrozo!) sielankowe Indie. Ja lubię jeździć po Polsce. I już od kilku lat marzy mi się wyjazd na Święto Śliwki, które odbywa się co roku w Strzelcach Dolnych koło Grudziądza, na którym robi się podobno jedyne w swoim rodzaju, pieczone powidła śliwkowe (mniam!), które chciałabym zobaczyć i poczuć w świątecznym pierniku ... i to kolejny rok, w którym ten wyjazd mi się nie udał. Następnym razem. Ale skoro oleofarm akurat zorganizował taki konkurs, w którym rozmawiamy o kulinarnych podróżach z olejami świata, to pomyślałam, że ja też opowiem o swojej wymarzonej wycieczce, tyle, że nie na drugi koniec świata, a do Grudziądza właśnie. Po śliwki. A skoro ma być olej i mają być śliwki, to koniecznie, ale to koniecznie trzeba upiec to ciasto. Niewiarygodnie szybkie i proste, bezglutenowe i obłędnie dobre, co nie zdarza się często ... lećcie łapać ostatni śliwki! 

Śliwki w wegańskim i bezglutenowym, kruchym cieście


Składniki:*

  • 1 kg słodkich, dojrzałych śliwek,
  • 300 g delikatnego oleju, np.z orzechów laskowych Oleofarm,
  • 2 szklanki mąki ryżowej,
  • 1 1/2 szklanki poppingu z amarantusa,
  • 1/2 łyżeczki cynamonu,
  • 1/2 szklanki stewii w proszku, 
  • szczypta soli

Wykonanie: 

                      Mieszam ze sobą mąkę ryżową, stewię, cynamon i amarantus. Wysypuję nimi blaszkę i obficie polewam olejem (Warto wybrać naprawdę dobry olej; polecam z orzechów laskowych - nienachalny w smaku, lekko słodkawy, nienachalny w smaku i wyjątkowo araomatyczny, idealny do ciast i deserów, a do tego ... znowu po polsku). Na wierzchu układam połówki śliwek, odwrotnie niż zazwyczaj, bo skórką do góry. I piekę. Jakieś 30-40 minut w 180 stopniach. 

                      Słyszeliście kiedyś o tak prostym przepisie? W każdym razie, po wyjęciu z piekarnika wystarczy dać mu chwilę przestygnąć, a później zaparzyć dobrej, mocnej herbaty i rozkoszując się śliwkową słodyczą nie dać się jesiennej plusze i planować kolejną podróż  ... a skoro wcinamy Węgierki to może nad Balaton? :) 

*Od razu się przyznam, że sama nie jestem już weganką i nigdy nie miałam problemów z tolerancją glutenu. Dlatego ja dodatkowo posypuję to ciasto najnormalniejszą w świecie kruszonką ... ale to już jak tam chce, może i lubi :) 



Kulinarne wyprawy z Olejami Świata

2 komentarze: