sobota, 25 września 2010

WP#86 przedstawia: Precle z makiem

W tym tygodniu w Weekendowej Piekarni dwie propozycje. Oliwka z blogu Cynamon i Oliwka zaproponowała Pan de Horiadaki z oliwkami i czarnuszką. Niestety to zakwasowiec, którego wciąż jeszcze się boję, choć kusi coraz bardziej. Przed nastawieniem zakwasu powstrzymał mnie już właściwie tylko fakt, że czarnuszka, czyli kminek kompletnie nie jest w naszym domu akceptowana. No i fakt, że miałam alternatywę. Wybrałam więc opcję drugą, czyli Precle z makiem

No nie wiem. Precle to nie do końca. Oryginalny pomysł był taki, żeby przewlec je za dziurki przez sznurek i tak sfotografować. Ale rosły jak szalone i o żadnych dziurkach mowy nie ma, więc o sznurku też. Wyszły raczej . . . bułeczki jak precle, ale za to wyśmienite. Starsza Wiedźma, czyli Moja Mama odkryła w nich na przykład smak . . . rogalików z dzieciństwa. 

W każdym razie, efekt, choć inny od zamierzonego, to naprawdę doskonały - lekko krucha skórka z mięciutkim wnętrzem. Pierwsza zniknęła mi z ręki zaniesiona przed męskie oblicze tylko do prezentacji - nic nie poradzę, faceci mają lepszy refleks, zniknęła w paszczęce zanim zdążyłam krzyknąć "Nieeeeee . . . !!!" No i na zdjęciu nie ma tej nieszczęsnej ofiary - cześć jej pamięci. Z resztą, pozostałe żyły dłużej o tyle, ile trwa zrobienie porządnej kawy i posmarowanie ich masłem. Trzy dorosłe osoby dały sobie z nimi radę w kwadrans i zażądały powtórki.

Zostają na stałe w domowym i stronkowym repertuarze. Oliwka znalazłą je u Ali z bloga Alicja w Kuchni. Zmiany własne, jak zwykle, podaję w nawiasach.

B u ł e c z k i   z   m a k i e m   jak   p r e c l e

Składniki:

20 dag mąki
24 g drożdży (u mnie jak zwykle, z lenistwa 2,5 dag)
50-55 g cukru (u mnie 5 dag i pi razy oko razy drzwi, w kuchni preferuję raczej fantazję niż zacięcie aptekarskie)
100 ml śmietany 12% (użyłam 18%, bo 12% akurat wyszła)
1 jajko i 1 żółtko
7 g miękkiego masła (po ludzku to jest tak - na kostce margaryny do pieczenia są zwykle zaznaczone podziałki co 50 g, użyłam mniej więcej 1/5 z takiej 1/5 czyli odrobinę więcej,, to znowu efekt mojej niechęci do przesadnej dokładności).
dodatkowo: 1 żółtko (użyłam pozostałego białka, bo obudziła się we mnie poznańska krew) rozbełtane z mlekiem i mak do posypania)


Wykonanie: 

Uważnie przeczytałam przepis i doszłam do wniosku, że . . . po prostu wyrobię całość jak kruche ciasto. Czyli wszystko na stole posiekałam i zagniotłam razem ze sobą. Podzieliłam sobie na 8 części, a każdą uformowałam w dość długi wałeczek. Uformowałam precelki, czyli końce wałeczków zagięłam do środk tak, by zetknęły się ze środkiem włeczka i przełożyłam przez siebie nwazajem. Pozostałe po żółtku białko energicznie zmieszałam z mlekiem za pomocą widelca, posmarowałam tym precelki i posypałam makiem. 

Rośnięciem też nie zawracałam sobie głowy - po prostu wsadziłam do zimnego piekarnika. No i z takiego właśnie ekspresowego niedbalstwa wyszedł prawdziwy cud. Wierzcie albo nie, ale precelki są przepyszne, co tylko potwierdza moją tezę, że w kuchni trzeba chcieć, a nie umieć :) Albo Wiedźmy mają łatwiej :) A jak się komuś nie podoba moje chadzanie na skróty, można upiec ortodoksyjnie. Nie zabraniam!

S m a c z n e g o ! 

A dziś o 17:00 oglądam siatkarzy. Trzymajcie kciuki!

4 komentarze:

  1. Całkiem ładnie wyszły! Ja też nieco odstąpiłem od przepisu bo pod zrobieniu ciasta musiałem je zostawić na kilka godzin i dopiero zaraz zacznę zawijać precelki.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wspólne pieczenie! I przyznam szczerze, że nawet mnie nie wyszły "precelki" a raczej... hmm... wstążeczki? ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również chodzę na skróty :) dziś zrobię takie bułeczko-precelki :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń