Nie, nie. To nie żadna kolejna blogowa akcja. Po prostu nie da się inaczej nazwać dnia, w którym w jednej kuchni siedzi kilka dziewczyn i wszystkie lepią wigilijne uszka i pierogi. A tak właśnie było u mnie w ten weekend.
W i g i l i j n e U s z k a i P i e r o g i
Składniki:
20 dag suszonych grzybów
1/2 kg pieczarek
1/2 kg kiszonej kapusty z beczki
sól, pieprz,
10 dag masła
1 kg mąki
woda
Wykonanie:
Zaczęłyśmy od farszu, bo ciasto to dosłownie chwila. Pieczarki, bez obierania pokroiłyśmy niezbyt drobno i podsmażyłyśmy na maśle z dużą ilością soli, a szczególnie pieprzu. Wystudziłyśmy, a w tym czasie obgotowałyśmy suszone grzyby. Zmieszałyśmy grzyby z pieczarkami i razem zmieliłyśmy. A później doprawiłyśmy na ostro. Na bardzo ostro. Dwie łyżki grzybów odłożyłyśmy do uszek. A do reszty domieliłyśmy już kapustę. Bez żadnego odciskania, powinna być kwaśna i wyraźna w smaku.
No i zostało ciasto. Ja wiem, że są dziesiątki wariacji, ale nam jakoś najlepiej smakuje to najprostsze, zaparzane. Do kilograma mąki wsypuję łyżeczkę soli i zalewam wrzątkiem. Bez specjalnej miarki, na przysłowiowe "oko". W razie potrzeby dosypuję mąki, albo dolewam więcej wody. Mieszam drewnianą łyżką, trochę studzę i jeszcze chwilę wyrabiam.
Tak przygotowane ciasto rozwałkowuję możliwie najcieniej, podsypując mąką. Szklanką wycinam krążki, nakładam na każdy prawie pełną łyżeczkę farszu i sklejam brzegi. A później robię falba
nki - brzeg pieroga chwytam miedzy kciuk a palec wskazujący i przekręcam o 90 stopni tak, by nakleić brzeg do środka pieroga, powtarzam na każdym około 6-8 razy.
Pozostałe skrawki ciasta ponownie wyrabiam, ale tym razem kroję w kwadraty o boku ok.3-4 cm. Nakładam na każdy kwadracik odłożony farsz z samych grzybów i zlepiam boki kwadratu tak, by powstał trójkąt. Wtedy łączę ze sobą dwa jego kąty. I tak właśnie powstają uszka.
Gotowe pierogi wrzucam do wrzącej, osolonej wody i gotuję. Na razie bardzo króciutko, tylko do wypłynięcia i natychmiast wyjmuję. Te pierogi nie mogą być całkowicie ugotowane, bo przecież będą jeszcze odgrzewane. Rozkładam tak, by się nie dotykały, bo inaczej się posklejają. Zostawiam tak, aż ładnie podeschną. Wtedy rozdzielam je do woreczków i zamrażam.
pyszny to weekend :-)
OdpowiedzUsuńaż zgłodniałam;) pierogi kocham nad zycie
OdpowiedzUsuń