Żeby obowiązkom stało się zadość: Weekendową Piekarnię #87 prowadziła Magda z bloga Vege Świat.
Do przepisu podchodziłam dwukrotnie. Z oryginalnego przepisu chlebek wyszedł ogromny i . . . bardzo płaski, zdecydowałam się więc na poprawkę. Był bardzo dobry, ale nie idealny. Myślę, że winna była hydracja. Ciasto było po prostu zbyt luźne, żeby uformować ładny bochenek, mimo trzymania go w formie. Za to, rzeczywiście pulchniutki, z fantastyczną, chrupiącą skórką i niezwykle aromatyczny.
C h l e b e k c y t r y n o w y - podejście I
Składniki:
2,5 dag drożdży
500 ml wody
2 łyżki oliwy z oliwek
20 g miodu
260 g mąki pszennej pełnoziarnistej
480 g mąki pszennej (chlebowej)
1 łyżeczka soli
1 cieniutko pokrojona cytryna
sól morska
Wykonanie:
Rozkruszyłam drożdże i wymieszałam w ciepłej wodzie. Dodałam oliwę i miód. Wymieszałam z mąkami i wyrobiłam w robocie na programie do ciasta drożdżowego (2 min). Dodałam sól i wyrabiałam jeszcze 1 minutę.
Odstawiłam na 40 minut do wyrośnięcia w długiej, natłuszczonej keksówce. W tym czasie wyszorowałam szczoteczką cytrynę i pokroiłam ją w plasterki. Nastawiłam piekarnik na grzanie do 225 stopni i wstawiłam do niego blachę, żeby też się nagrzała.
Wyrośnięty chlebek przełożyłam na omączoną blachę i obłożyłam plasterkami cytryny, posypałam solą morską. Uchyliłam piekarnik, na gorącą blachę wylałam wielki kubas wody i w taką parę szybko wstawiłam chleb na kratkę nad poprzednią blachę. Piekłam trochę dłużej, niż w przepisie, bo z racji tendencji do przypalania od spodu, mój piekarnik wyposażony jest w wielką dachówkę, która bardzo wolno oddaje ciepło.
Już mówię co mi nie pasowała. Po pierwsze kształt - chlebek powinien być wyższy, a nie rozłazić się wszerz. Zdecydowałam się więc zmniejszyć zawartość wody o 25% i nie ryzykować - wsadziłam go do pieca w tej keksówce, w której rósł. Jak na potrzeby naszej małej rodzinki, bochen był zbyt wielki, zdecydowałam się więc upiec go z połowy porcji, ale nie zmniejszyłam ilości soli. Żeby otrzymać nieco wyraźniejszy smak, użyłam mąki graham zamiast pszennej razowej. No i cytryna - z racji niskiego wzrostu, chleb trzeba było kroić w bardzo grube kromi i rozkrawać jak bułki. Z tego powodu trzeba było ściągać plastry cytryny, co nie było łatwe. Dlatego na wierzchu ułożyłam tylko dwa plasterki w ramach dekoracji, a z reszty cytryny zdjęłam skókę, posiekałam i posypałam bochenek. A oto przepis w całości.
C h l e b e k c y t r y n o w y - podejście II
Składniki:
10 g drożdży
3/4 szklanki wody
1 łyżka oleju słonecznikowego (mam jednak takie bardziej lokalne upodobania)
1 płaska łyżeczka miodu
13 dag mąki graham
24 dag mąki pszennej
1 czubata łyżeczka soli
2 plasterki cytryny
posiekana skórka z 1 cytryny
Wykonanie:
Przepis przepisem, a ja nie wierzę chlebom bez zaczynu, więc zaczęłam nieco inaczej. Podgrzałam lekko wodę z miodem, dolałam oleju i wkruszyłam do niej drożdże. Zasypałam leciutko mąką i dałam mu kwadrans na wyrośnięcie.
W tym czasie do robota wsypałam obie mąki, wlałam wyrośnięty zaczyn i wyrabiałam 2 min na programie do ciasta drożdżowego. Wrzuciłam sól i wyrabiałam jeszcze minutę.
Przełożyłam ciasto do natłuszczonej i wysypanej bułką tartą keksówki. Odstawiłam do wyrośnięcia na godzinę.
Po tym czasie ułożyłam na wierzchu plasterki cytryny i obsypałam bochenek skórką cytrynową.
Piekłam identycznie jak poprzednio. Podczas rośnięcia chleba do piekarnika, na dolny poziom wsadziłam blachę i rozpoczęłam nagrzewanie do 225 stopni. Na gorącą blachę wylałam olbrzymi kubas wody i na kratkę położoną poziom wyżej niż blacha z wodą, w gorącą parę wetknęłam moją keksówkę. Zmniejszyłam temeraturę do 175 stopni i piekłam 30 minut. Po tym czasie otworzyłam piekarni, wypuściłam parę i piekłam jeszcze dobre 20 minut.
Tym razem wyszedł genialny chlebek!
S m a c z n e g o !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz