Tak to już jest, że czasami pojawiają się w naszym życiu ludzie, których po prostu się lubi. Ja tak mam z Anną. Nie jest to przyjaźń, ale kawy z Anną nigdy nie odmówię. Zdaje się, że nawet za kilka dni jesteśmy umówione.
A do kawy powinno być coś słodkiego. No i kiedy zobaczyłam ten przepis, od razu pomyślałam o Annie. Dlaczego? Bo Anna kocha gruszki. A poza tym od niedawna podziela moją miłość do Włoch, a to jest włoski przepis. Rozgrzewający imbir bardzo pasuje do Jej ciepłego entourage. To po prostu jest ciasto dla Anny . . .
I m b i r o w e c i a s t o z g r u s z k a m i
Składniki:
20 dag mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
20 dag masła
15 dag cukru
2 łyżeczki imbiru
3 jajka
4 gruszki
odrobina soku z cytryny
1 cukier waniliowy
Wykonanie:
Zaczynam od obrania gruszek, wydrążenia gniazd nasiennych i pokrojenia ich w cieniutkie plasterki. Pokrojone leciutko skrapiam sokiem z cytryny.
Jajka wbijam do niedużej miseczki i roztrzepuję widelcem na kogel-mogel ze szczyptą soli.
Do mąki wsypuję proszek i neutralizuję go sokiem z cytryny.
Roztapiam i lekko schładzam masło.
A teraz wszystkie składniki oprócz gruszek do miksera. Miksuję bardzo krótko, tylko tyle, żeby wszystkie składniki ładnie się połączyły.
Tortownicę o średnicy około 20 cm natłuszczam, wysypuję bułką tartą i wlewam do niej ciasto. Na wierzchu układam plasterki gruszek lekko obtoczone mąką. Na wierzch wysypuję cukier waniliowy. Piecze się około 45 minut w 180 stopniach.
Normalnie owoce nie topią się w cieście, ale miałam pecha i w połowie pieczenia wyłączono mi prąd. Na szczęście to ciasto jest też równie bezproblemowe jak Anna i wcale mu to nie zaszkodziło, po prostu dopiekło się po godzinie bez śladu zakalca. Tyle, tylko że gruszki się utopiły.
Ale pyszne było i tak. A najpyszniejsze w chłodny, deszczowy, listopadowy wieczór.
S m a c z n e g o !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz