środa, 10 listopada 2010

Orzechowy Tydzień 2010

Jaki to fantastyczny pomysł! W mojej kuchni orzechy są bardzo świeżym odkryciem, bo długo ich . . . n ie znosiłam! Z resztą do dziś nie lubię; laskowych, brazylijskich, nerkowców. Wiem, bo zaczęłam próbować, kiedy namówiono mnie do spróbowania solonych pistacji. Okazało się, że niesłychanie bawi mnie też łupanie fistaszków. I, że orzechy to przecież także migdały i kokos, które kocham bezkrytycznie. Ale najbardziej cieszy mnie ponowne odkrycie najpopularniejszych i najłatwiej u nas dostępnych . . . orzechów włoskich. Uwielbiam! Dlatego właśnie z olbrzymią radością przyłączam się do Orzechowego Tygodnia organizowanego przez Elę z My Best Food.




Trochę tylko żałuję, że tydzień taki krótki i jeszcze Marcin mi w nim bruździ, bo jako rdzenna Wielkopolanka dla niego też muszę przecież znaleźć miejsce. Ale, że to dopiero początki mojego blogowania, zaczynam po prostu od ulubionych przepisów. I już solennie obiecuję, że w przyszłym roku będzie bardziej bogato. 


O r z e c h o w e    C u k i e r k i

Już przy okazji Jabłkowych Marmoladek pisałam o tym, że uwielbiam domowe słodycze. To mój sposób na ograniczenie konserwantów. Bardzo często, w ramach prezentów, zdarza mi się przygotowywać dla znajomych takie domowe bombonierki. Cukierki orzechowe zajmują w nich poczesne miejsce. Fantastycznie łączą słodycz z orzechową wytrawnością. W takiej "wyjściowej wersji" oblewam je czekoladą w trzech kolorach i obsypuję krokantem. Ale bardzo często robię je tak po prostu, do kawy, bo są bardzo szybkie i proste. Wtedy po prostu obtaczam je w dodatkowej porcji mielonych orzechów. Efekt smakowy troszeczkę przypomina batoniki Pierrot.

Składniki:
(na około 40 cukierków)



20 dag zmielonych orzechów włoskich
1/2 szklanki cukru kryształu
4 łyżki mocnej kawy

Wykonanie:

Składniki wystarczy wyrobić ręką jak ciasto do powstania w miarę gładkiej masy. Lepiej jeśli zacznie się od zalania cukru gorącą kawą, żeby szybciej się rozpuścił. Pozostaje już tylko uformowanie kuleczek, udekorowanie ich "wyjściowo" lub "po prostu" jak napisałam wyżej. Dobrze robi im wstawienie na 3-4 godziny do lodówki, choć nie jest to konieczne.

Ale to jeszcze nie wszystko. Mamy w domu taki specjał, który zawsze jako pierwszy przychodzi mi do głowy, gdy myślę o orzechach. To ciasto też ma swoją historię. Karteczka z przepisem na nie przeleżała prawie 30 lat w opasłym zeszycie Mojej Mamy zupełnie nietykany, bo Ukochana Jedynaczka (czytaj ja) twierdziła, że nie lubi orzechów. Gdy odkryłam orzechy, odkryłam też to ciasto. I warto było! Wyraźnie miodowe, lekko kruche ciasto, płynny, pachnący wanilią domowy budyń i orzechowo-miodowa, przypieczona skorupka.Tym samym mam zaszczyt przedstawić kolejny przepis z Rodzinnej Skarbnicy Wiedzy.

M i o d o w y    O r z e c h o w i e c



Składniki na ciasto miodowe:

3 szklanki mąki pszennej
1 szklanka cukru
2 łyżki miodu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
(jak zwykle u mnie zneutralizowanego sokiem z cytryny)
1 kostka masła
2 jajka

Składniki na orzechową skorupkę:

30 dag zmielonych orzechów włoskich
2 łyżki cukru
3 łyżki miodu

Składniki na krem budyniowy:

1/4 szklanki cukru
1 cukier waniliowy
2 szklanki mleka
2 łyżki mąki pszennej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1 kostka masła

Wykonanie:

Wszystkie składniki ciasta miodowego siekam nożem i zagniatam jak kruche ciasto. Żeby podkreślić walory tego ciasta warto użyć prawdziwego masła, a proszek do pieczenia skroić odrobiną soku z cytryny. Gotowe ciasto wkładam na godzinkę do lodówki, albo nawet do zamrażalnika, żeby nadać mu właściwą kruchość. Można też zastąpić proszek sodą, by nadać ciastu bardziej staroświecki, piernikowy charakter.

W czasie gdy ciasto się chłodzi, zajmuję się orzechami. Mielę je, ale niezbyt drobno. Następnie przesmażam z miodem i cukrem, aż nabiorą brązowego koloru.

Wyciągam ciasto z lodówki i wylepiam nim dwie natłuszczone i wysypane bułką tartą blaszki. Na jedno z ciast wysypuję orzechy i obie blaszki wstawiam do piekarnika. Będą potrzebowały około 30 minut w 180 stopniach. Po wyjęciu z piekarnika wyjmuję ciasta z blach i studzę. 

Od razu zabieram się za tradycyjny krem budyniowy. Z przygotowanego mleka odlewam 1/2 szklanki i rozrabiam w nim mąki. Resztę mleka gotuję z cukrami i do wrzącego mleka wlewam rozrobione mąki. Mieszam do zgęstnienia i studzę. Zimny budyń miksuję z masłem i gotowy krem wykładam na blat, a na wierzchu układam blat z orzechową kruszonką. Odstawiam na noc, żeby warstwy ładnie się połączyły.

Trochę jest z tym ciastem zachodu, ale naprawdę warto!

S m a c z n e g o !

PS. Nie zdążę już z przepisami, ale rzucę jeszcze małą podpowiedź - zmielone orzechy tak na co dzień, często służą mi jako panierka do piersi z kurczaka albo zastępują część mąki w najzwyklejszym, proszkowym cieście z czekoladową polewą. Ale to już zupełnie osobne historie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz