poniedziałek, 22 listopada 2010

Lukrowane Pierniczki

No wiem, wiem. Jeszcze trochę za wcześnie na świąteczne wpisy. Ale nic na to nie poradzę, że Pierniczki Mojej Babci trzeba upiec co najmniej 4, a najlepiej 6 tygodni przed Świętami. Taki ich urok. Kiedy wyjmuje się je z pieca, wydaje się, że są totalnie niedopieczone. Gdy tylko wystygną, robią się twarde jak kamień i dopiero po kilku tygodniach miękną, kruszeją i zaczynają nadawać się do jedzenia. Nie mam pojęcia dlaczego. Tak po prostu jest. 

Babcia zwykle piekła te pierniczki, zamykała w papierowych torebkach, a później upychała po wszystkich kuchennych szafkach. Wszyscy korzystaliśmy z byle okazji, żeby Jej je wykradać. Wycinała je foremkami, lukrowała, czasem ozdabiała posypką. I wcale Jej się nie dziwię. Miała sześcioro dzieci i tuzin wnucząt, a z czasem jeszcze gromadę prawnucząt i każdy dostawał przed Świętami paczuszkę z tymi pierniczkami. A w dodatku część tajemniczo znikała dużo wcześniej. Kiedy przeczytałam Jej przepis, przeraziłam się - był obliczony na i 2,5 kg mąki! 



W tym roku postanowiłam użyć Babcinego przepisu, ale chciałam żeby moje pierniczki były wyjątkowe, wycinałam je więc ręcznie i żmudnie malowałam kolorowymi lukrami przy użyciu pędzelka. Przeliczyłam porcję na 1,5 kg mąki. Wyszło mi z tego około 150 pierniczków, a do tego chatka i sanie z reniferami, więc kwestia prezentów dla znajomych rozwiązała się sama. Zrobienie i ozdobienie tego wszystkiego zajęło mi równiuteńki tydzień. Do zdobienia użyłam szablonów z książki Agnieszki Bojrakowskiej - Przeniosło "Ozdoby z Piernika". Efekty i przepis prezentuję poniżej.

Jeszcze jedno - to jest dla mnie swoista podróż sentymentalna. To pierwszy rok, w którym gotowanie jest dla mnie tak ważne, świadome i samodzielne. Dlatego właśnie rezygnuję z wszelkich gazetowych porad i korzystam z Rodzinnej Skarbnicy Wiedzy. Mojej Babci już nie ma, ale pozostał mi po niej pożółkły zeszyt i mnóstwo luźnych, zapisanych ołówkiem karteczek. Stanowią mój skarb i od nich zaczynam. Te Święta będą u nas bardzo staroświeckie, dokładnie takie jak u Babci. 

L u k r o w a n e   P i e r n i c z k i   M o j e j   B a b c i



Składniki:
(przeliczyłam porcję na rozsądniejsze 1/2 kg mąki)

1/2 kg mąki
3 dag cukru
5 dag masła
2 jajka
20 dag miodu
1 dag sody oczyszczonej
1 opakowanie przyprawy do piernika

Wykonanie:



Miód wylewam na patelnię, mieszam z cukrem i przyprawą korzenną. Smażę aż wszystko połączy się w gęsty, gładki syrop. Zapach jaki unosi się przy tym w całym domu, jest już nagrodą samą w sobie. 
Mąkę mieszam z sodą i wysypuję na stolnicę, robię w niej wgłębienie do którego wbijam jajka i wlewam mieszankę miodowo-przyprawową. Zagniatam gładkie ciasto i wstawiam na 3-4 dni do lodówki.
Dopiero po tym czasie rozwałkowuję ciasto (jeśli pierniczki mają być ręcznie wycinane, polecam rozwałkowanie bardzo cienko, bo rosnąc łatwo tracą kształt i pękają na powierzchni). Przykładam papierowy szablon i wycinam nożykiem pożądany kształt. 
Układam na omączonej blasze i wkładam najpierw na kwadrans do lodówki (dzięki temu nie odkształcają się), a później dopiero na kwadrans do piekarnika. Po wyciągnięciu wyglądają na surowe, bo są bardzo mięciutkie i prawie lejące, dopiero stygnąc nabierają twardości. Po miesiącu znów miękną i dopiero wtedy nadają się do jedzenia.
Zimne maluję lukrami - zwykłym białym z wody i cukru pudru. Powinien być bardzo gęsty. Podczas malowania, kiedy jest płynny wydaje się prawie przejrzysty, ale bieleje podczas twardnięcia uzyskując ostateczny efekt w ciągu około 24 h. Do czerwonego dodaję odrobinę soku malinowego, do brązowego trochę tłuszczu i dobrego kakao. Bardziej puchate elementy ozdabiałam wiórkami kokosowymi sypanymi na miękki lukier.



S m a c z n e g o !

A oto moja Pierniczkowa Galeria :)






2 komentarze:

  1. jakie pięknie i mistrzowsko ozdobione. jestem pod ogromnym wrażeniem! sama muszę zabrać się za pieczenie pierniczków. Twój przepis ciekawy, powiedz mi tylko jakiej pojemności ma byc to opakowanie przyprawy do piernika

    OdpowiedzUsuń
  2. Malwinnko, nie pamiętam jaką wagę ma takie opakowanie, chociaż wydaje mi się, że to jest w jakiś sposób zestandaryzowane. Mogę podpowiedzieć, że zwykle na tyle opakowanie producent umieszcza informacje, na jaką ilość mąki wystarcza takie opakowanie i zwykle jest to około 1/2 kg mąki. Ja zwracam uwagę na ten właśnie przelicznik. Czasami nie ma jasnej informacji na ten temat, ale jest przepis na jakiś piernik, z którego też można to wywnioskować. Mam nadzieję, że pomogłam.

    No i, oczywiście, bardzo dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń