A dla osób, które są zdeterminowane do zmniejszenia ilości soli istnieje pewna sprytna sztuczka. Jest nim ... sól sezamowa. Nie, nie chodzi o żaden specjalny gatunek drogiej soli, a mój wpis nie ma charakteru reklamowego. Wszystko co do tej pory napisałam zmierza do przedstawienia Wam przyprawy, którą można łatwo samodzielnie przygotować w domu :)
Sól sezamowa (gomasio)
Składniki:
1 łyżeczka różowej soli himalajskiej,
1 szklanka sezamu,
Wykonanie:
Sezam zmieszałam z solą i delikatnie podprażyłam na suchej patelni. Gdy tylko zaczął się złocić, zdjęłam z ognia. Po przestudzeniu zmieliłam w blenderze.
Sezam zwłaszcza prażony, jest doskonałym nośnikiem słonego smaku. Potęguje go do tego stopnia, że wystarczy jedna łyżeczka soli na całą szklankę sezamowych ziarenek. Efektem jest naprawdę słona przyprawa o cudownym aromacie sezamu, która zawiera znikomą ilość soli. Doskonale zastąpi sól w zupach, sosach, mięsach, kanapkach czy pieczonych warzywach.
A na zdjęciu ugotowany na parze batat z koperkiem i solą sezamową.
Więcej o soli ...
Sól ma właściwości konserwujące i dzięki temu przez całe wieki, jeszcze przed pojawieniem się lodówek była w naszej strefie klimatycznej niezbędna do przechowywania żywności, zarówno mięsa jak i warzyw. A tym samym, w okresach zimowych, chroniła ludzi od głodu. Ma też zadziwiające właściwości podkreślania każdego innego smaku. Wprawieni kucharze wiedzą - w każdym cieście musi się znaleźć szczypta soli, bo nic tak nie wyostrza słodyczy, a jeżeli nie można czegoś doprawić, trzeba to posolić. Sól jest więc dla kuchni europejskiej tym samym czym glutaminian sodu dla kuchni azjatyckiej. Ponadto jest doskonałym nośników wielu minerałów, które trudno przyswoić z innym pożywieniem.
Faktycznie nadmiar soli jest jednak szkodliwy. Udowodniono jej ścisły związek z nadciśnieniem tętniczym, bezpośrednio nadmiar spożywanej soli może więc być przyczyną udarów i zawałów. Dodatkowo obciąża również serce i wątrobę, a także zatrzymuje wodę, jest więc niewskazana dla osób, które mają problem, np. z obrzękami nóg. Wzmaga też apetyt częściowo odpowiadając tym samym za plagę otyłości.
Problem nie polega na używaniu soli w ogóle, a na używanie jej w nadmiarze. Nawet jeżeli nie używamy jej dużo, prawdopodobnie przekraczamy normę dziennego spożycia nawet kilkukrotnie. Dlaczego? Bo sól jest wszędzie. W każdym ciastku, chlebie, chipsie, zupie, nawet w czekoladzie. Warto więc ograniczyć jej spożycie. Wystarczy uważać na tradycyjnie słone przekąski, takie jak chipsy, słone paluszki czy solone orzeszki oraz nie dosalać frytek i kanapek - polubmy naturalne smaki warzyw.
Warto też zwrócić uwagę na to, jakiej soli używamy. Spróbujmy zainwestować w te, które nie są sztucznie oczyszczane z minerałów i do których nie dodano chemicznych antyzbrylaczy. Kupujmy szarą sól kamienną w bryłach, albo sól morską. Za najzdrowszą uważa się aktualnie sól himalajską, która może zawierać aż 84 minerały. Jest nieco droższa od popularnej soli kuchennej, ale nie kosztuje też majątku jak większość zdrowej żywności (moja ulubiona kosztuje 3,20 PLN za opakowanie 350g).
Podobne:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz